Prokurator Michał Ostrowski, nazywany przez kolegów z branży „Ostrym”, ponownie znalazł się w centrum medialnego i zawodowego zamieszania. Jego ostatnie wpisy na portalu X, w których ostro krytykuje Prokuraturę Regionalną we Wrocławiu i jej rzeczniczkę Annę Zimoląg, wzbudziły burzę. Publiczne groźby pod adresem kolegów z prokuratury to tylko część problemu – za tą historią kryje się bowiem obraz patologii, które przez lata dzieliły polską prokuraturę na równych i równiejszych.
„Won od mojego życia prywatnego!” – oświadczenie, które odbiło się szerokim echem
Prokurator Ostrowski, obecny zastępca prokuratora generalnego, w swojej medialnej aktywności nie przebiera w słowach. W jednym z postów napisał:
„Won od mojego życia prywatnego i manipulacji. Wara od ujawniania takich danych! Za to będą konsekwencje, więc nie brnijcie w to dalej.”
W ten sposób odniósł się do informacji ujawnionych przez „Wyborczą” dotyczących śledztwa z czasów ministra Zbigniewa Ziobry, które objęło operację jego żony – Anny Ostrowskiej. Sprawa dotyczyła domniemanych nieprawidłowości medycznych podczas operacji kolana. Mimo że biegli wskazali brak jakichkolwiek naruszeń, śledztwo toczyło się przez pięć lat i miało charakter priorytetowy.
Śledztwo kolanowe – symbol patologii w wymiarze sprawiedliwości
Śledztwo dotyczące operacji kolana żony Ostrowskiego stało się symbolem „vipowskich” praktyk w polskiej prokuraturze. Oto kluczowe fakty, które bulwersują opinię publiczną:
- Priorytetowy status śledztwa – mimo wytycznych, które nakazują prowadzenie takich spraw na poziomie rejonowym, postępowanie znalazło się na szczeblu regionalnym.
- Koszty biegłych – na opinie ekspertów wydano z publicznych pieniędzy 10 tys. zł, mimo że ich konkluzje były jednoznaczne.
- Nadzór Prokuratury Krajowej – sprawa była nadzorowana przez jednostkę, w której Ostrowski piastował stanowisko dyrektorskie.
Ostateczne umorzenie sprawy przez Prokuraturę Regionalną we Wrocławiu było zgodne z opiniami biegłych, jednak to ujawnienie tych działań w mediach wywołało gniew Ostrowskiego.
Publiczne oskarżenia i groźby
Ostrowski, mimo pełnienia wysokiej funkcji w prokuraturze, publicznie krytykuje obecnego prokuratora generalnego Adama Bodnara i wzywa go do rezygnacji. Prokuratora krajowego nazwał „uzurpatorem”, a w wypowiedziach na portalach społecznościowych nie szczędzi ostrych słów wobec byłych współpracowników.
Jego niezadowolenie wynika nie tylko z ujawnienia „śledztwa kolanowego”, ale także z faktu, że za rządów Bodnara stracił liczne przywileje, takie jak służbowe auto czy dodatki do wynagrodzenia. W jego przypadku zasady etyki prokuratorskiej, które obowiązują 6 tys. innych śledczych, wydają się nie mieć zastosowania.
Normalność w prokuraturze czy tylko wyjątek?
Umorzenie „śledztwa kolanowego” daje nadzieję, że polska prokuratura zaczyna wracać do normalności, gdzie priorytetem są sprawy ważne dla społeczeństwa, a nie interesy jednostek. Pojawia się jednak pytanie: czy winni nadużyć poniosą odpowiedzialność? Czy osoby traktujące instytucję państwową jak własny folwark zostaną pociągnięte do odpowiedzialności?
Sprawa Michała Ostrowskiego jest testem nie tylko dla obecnych władz prokuratury, ale i dla całego wymiaru sprawiedliwości. Pokazuje, że zmiana na najwyższych szczeblach nie zawsze oznacza szybkie porzucenie starych patologii. Dopóki istnieją „kolana wagi państwowej”, dopóty prokuratura będzie walczyła o swoją wiarygodność.