Czy Polakom grozi utrata nawet tysiąca złotych miesięcznie z powodu nowych regulacji? Po burzliwej debacie nad oskładkowaniem umów zleceń i o dzieło premier Donald Tusk podjął kluczową decyzję, która może zatrzymać reformę. Czy jednak brak tych zmian zagrozi wypłatą środków z Krajowego Planu Odbudowy (KPO)?
Co miało się zmienić?
Planowane oskładkowanie umów cywilnoprawnych, takich jak umowy zlecenia i o dzieło, wywołało kontrowersje wśród freelancerów i przedsiębiorców. Obecnie, jeśli pracownik zarabia na jednej umowie zlecenia minimalne wynagrodzenie, dodatkowe umowy nie podlegają składkom ZUS. To rozwiązanie, choć korzystne dla pracowników, zmniejsza wpływy do budżetu państwa i ZUS.
Według projektu zmian, każda umowa, niezależnie od wysokości wynagrodzenia, miałaby podlegać pełnym składkom na ZUS. Freelancerzy zyskaliby prawo do emerytury, zasiłków chorobowych i macierzyńskich, ale jednocześnie ich wynagrodzenie netto znacząco by spadło. Eksperci wskazują, że dla wielu osób oznaczałoby to obniżkę pensji o nawet 30%.
Dlaczego freelancerzy są przeciw?
Reforma wzbudziła największe obawy wśród osób pracujących na umowy cywilnoprawne z wyboru. Edyta, architekt krajobrazu z Warszawy, mówi:
„Nie chcę, żeby mnie uszczęśliwiano na siłę. ZUS nie jest dla mnie gwarancją stabilności, a taka zmiana oznacza stratę prawie tysiąca złotych miesięcznie.”
Przemysław Głośny, prezes platformy freelancingowej Useme.com, podkreśla, że zmiany zaszkodziłyby zarówno freelancerom, jak i ich zleceniodawcom:
„Ozusowanie umów cywilnoprawnych zwiększy koszty pracy o 40%, co uderzy w małe firmy i ograniczy rozwój dynamicznej branży freelancingu. Efektem może być spadek konkurencyjności polskiego rynku.”
Głos przedsiębiorców
Nowe regulacje wywołały także sprzeciw przedsiębiorców. Katarzyna Lorenc, ekspertka Business Center Club, zauważa:
„Zwiększanie kosztów pracy w trudnych gospodarczo czasach to działanie szkodliwe. Polska gospodarka jest nisko marżowa i każde dodatkowe obciążenie może prowadzić do bankructw.”
Z danych wynika, że w Polsce na umowach cywilnoprawnych pracuje ponad 2,3 mln osób, a z ich usług korzysta 2,6 mln małych i średnich firm. Wprowadzenie zmian mogłoby wywrócić rynek pracy, szczególnie w sektorze kreatywnym.
Dlaczego rząd zmienił zdanie?
Kilka tygodni temu premier Donald Tusk ogłosił wycofanie się z planów oskładkowania umów cywilnoprawnych. Decyzję tę potwierdziła minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz w wywiadzie dla „Faktu”.
Choć zmiana ta ucieszyła freelancerów i przedsiębiorców, ma swoje konsekwencje. Brak reform może opóźnić wypłatę 7,3 mld euro z KPO, co stawia Polskę w trudnej sytuacji negocjacyjnej z Komisją Europejską.
Minister Pełczyńska-Nałęcz wyjaśniła:
„Decyzja premiera była jasna – reforma nie będzie realizowana. Naszym zadaniem jest przedstawienie tej decyzji Komisji Europejskiej i zaproponowanie innych rozwiązań, które będą korzystne dla polskiego rynku pracy.”
Co zamiast oskładkowania?
Rząd planuje wzmocnienie Państwowej Inspekcji Pracy oraz zmiany w przepisach dotyczących stażu pracy. Zwiększono także fundusze na budownictwo społeczne – w 2025 roku na ten cel przeznaczono dwukrotnie większą kwotę. W efekcie samorządy będą mogły realizować więcej projektów, co ma wpłynąć na stabilizację cen mieszkań.
Eksperci wskazują, że rezygnacja z reformy może mieć podłoże polityczne. Dr Piotr Lewandowski z Instytutu Badań Strukturalnych zauważa:
„Tuż przed wyborami rząd unika działań, które mogłyby być negatywnie odebrane przez przedsiębiorców – potencjalnych wyborców Koalicji Obywatelskiej. Ekonomicznie oskładkowanie umów nie przyniesie aż takich korzyści, jak mogłoby się wydawać.”
Czy Polacy powinni się obawiać?
Choć decyzja premiera oddala widmo reformy, nie jest jasne, jakie inne zmiany rząd zaproponuje Komisji Europejskiej. Brak tych działań może wpłynąć na opóźnienie strategicznych inwestycji, które miałyby być finansowane z KPO.