Premier Donald Tusk zapowiedział znaczące zmiany w strukturze rządu po nadchodzących wyborach. Jego plany obejmują nie tylko rekonstrukcję gabinetu, ale także zmniejszenie liczby ministrów. Te zapowiedzi wywołały jednak mieszane reakcje wśród koalicjantów, którzy nie są przekonani do proponowanych zmian. Czy rząd rzeczywiście stanie się jednym z najmniejszych w Europie? I jakie konsekwencje przyniosą te zmiany dla poszczególnych partii koalicyjnych?
Premier Tusk zapowiada: Rząd będzie mniejszy
Donald Tusk podczas jednego z ostatnich wystąpień publicznych podkreślił, że jego celem jest stworzenie jednego z najmniejszych rządów w Europie. – Będziemy mieli nie jeden z największych rządów w Europie, tylko jeden z najmniejszych rządów w Europie, jeśli chodzi o strukturę – przekonywał premier. Ta deklaracja ma na celu nie tylko zwiększenie efektywności działań rządu, ale także poprawę wizerunku koalicji w oczach wyborców.
POLECAMY: Tusk ponownie czaruje Polaków stworzeniem najmniejszego rządu w Europie
Jednak nie wszyscy są zachwyceni tym pomysłem. Politycy koalicyjni obawiają się, że zmniejszenie liczby stanowisk ministerialnych oznacza utratę wpływów, a także finansowych korzyści. – My oczywiście jesteśmy otwarci na rozmowę, natomiast jasno mówię, że nie będzie żadnej zmiany i żadnej rekonstrukcji bez naszej zgody. To jest rząd, w którym premierem jest Donald Tusk, ale Donald Tusk jest premierem dlatego, że tak zdecydowali koalicjanci – skomentował Szymon Hołownia, lider Polski 2050 i Marszałek Sejmu.
Kto może stracić stanowisko?
Nieoficjalne źródła wskazują, że premier Tusk już przygotował listę potencjalnych zmian. Wśród polityków, którzy mogą stracić swoje stanowiska, wymienia się m.in. Barbarę Nowacką (minister edukacji), Sławomira Nitrasa (minister sportu i turystyki) oraz Cezarego Tomczyka (wiceminister obrony narodowej). – Jeśli wygra Rafał Trzaskowski, to raczej ciężko sobie wyobrazić, że Barbara Nowacka, Sławomir Nitras czy Cezary Tomczyk pozostaną na swoich stanowiskach – ocenił jeden z polityków rządzącej koalicji.
W przypadku wygranej Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich, część polityków może znaleźć nowe stanowiska w Kancelarii Prezydenta. – Raczej pewne jest, że będą pracować w Kancelarii Prezydenta – zaznaczył źródło.
Lewica i PSL: Kto zyska, a kto straci?
Najwięcej na rekonstrukcji rządu może stracić Lewica. Afera związana z byłym ministrem nauki, Dariuszem Wieczorkiem, osłabiła pozycję tej partii w koalicji. Z kolei Władysław Kosiniak-Kamysz z PSL nie ma powodów do obaw, ale Krzysztof Paszyk, minister rozwoju, już tak. Aby ustabilizować swoją pozycję, Paszyk zapowiedział prezentację nowego programu mieszkaniowego pod koniec I kwartału.
Politycy Koalicji Obywatelskiej (KO) wydają się być najbardziej spokojni. Nawet jeśli stracą część ministerstw, liczą na to, że Rafał Trzaskowski wygra wybory prezydenckie, co otworzy przed nimi nowe możliwości.
Czy rekonstrukcja rządu rzeczywiście nastąpi?
Warto jednak wziąć pod uwagę inny scenariusz, o którym nie mówią wysokobudżetowe media powiązane z rządem. Istnieje możliwość, że rekonstrukcja rządu w ogóle nie dojdzie do skutku, a obecne zapowiedzi mają na celu jedynie zdobycie poparcia wyborczego. – Nic nie stoi na przeszkodzie, by uszczuplanie rządu zacząć już dziś – zauważają niektórzy komentatorzy.
Podsumowanie
Rekonstrukcja rządu zapowiedziana przez premiera Donalda Tuska to temat, który budzi wiele emocji wśród polityków i wyborców. Zmniejszenie liczby ministrów może zwiększyć efektywność rządu, ale jednocześnie oznacza utratę wpływów dla części koalicjantów. Czy plany premiera zostaną zrealizowane, czy są jedynie elementem gry wyborczej? Odpowiedź na to pytanie poznamy już wkrótce.
