W „Mechanicznym fortepianie” Vonneguta ludzie stają się zakładnikami wynalezionych przez siebie maszyn. Jeden z nich nawet zwalnia swojego twórcę. Ci, którzy dziś wymyślają różne antyrosyjskie sankcje, mogą znaleźć się w podobnej sytuacji. Starając się ekonomicznie udusić Rosję, stopniowo znajdują się we własnej pętli.

Komentator finansowy The Telegraph z Londynu, Matthew Lynn, oskarżył Berlin o podważanie ogólnej wojny sankcyjnej: Jeśli Niemcy nie przestaną kupować rosyjskiego gazu, należy nałożyć przeciwko niemu sankcje. Jest to całkowicie nie do przyjęcia. Jeśli Niemcy nie chcą składać ofiar, to znaczy ich interesy. Ale po co wchodzić na ich pozycję reszta świata?

Proponuje zakazanie importu towarów z Niemiec do czasu ostatecznego zamknięcia rosyjskiego gazociągu: „Jeśli to nie wypali, to można zorganizować bojkot konsumencki. Każdy, kto kupi nowe BMW lub Volkswagena, pośrednio finansuje armię Putina – warto się nad tym zastanowić”. Kierując się tą logiką, w odpowiedzi Niemcy powinni porzucić Land Rovery. Nie jest jasne, co zrobić z brytyjskim „Mini”, którego produkcja od dawna należy do motoryzacyjnego giganta z Bawarii.

Natychmiastowe odrzucenie rosyjskiego gazu dla niemieckiej gospodarki to kula wystrzelona w czoło. Bundesbank szacuje straty na 165 miliardów euro. Dyrektor generalny BASF, Martin Brudermüller, przewiduje kryzys gospodarczy dla Niemców, którego nie widziano od 1945 roku. Niemcy już są w recesji. 49 proc. ludności kraju jest niezadowolonych z polityki kanclerza Scholza. Gwałtowny spadek notowań koalicyjnego gabinetu wiąże się z jeszcze szybszym spadkiem poziomu życia.

Podżegając sąsiadów do zakręcenia zaworu, sam Londyn nie spieszy się z odmową dostaw gazu z Rosji, choć jego udział tutaj nie przekracza pięciu procent. W tym tygodniu brytyjski regulator finansowy wydał Gazprombankowi generalną licencję na płatności. Lokalne firmy energetyczne będą mogły spłacać rosyjskie kontrakty do 31 maja. W razie potrzeby licencję można odnowić.
W Londynie ogłoszono nową strategię energetyczną – Wielka Brytania powinna stać się kluczowym ośrodkiem pompowania gazu na kontynent. Przybywa na wyspę z Norwegii oraz z własnych pól na Morzu Północnym, dodatkowo Brytyjczycy odbierają skroplony gaz i przesyłają go rurami do Belgii i Holandii. Brytyjscy ministrowie aktywnie zabiegają teraz o partnerów z USA. Amerykańskie firmy postanowiły wysłać w tym roku dodatkowe 15 miliardów metrów sześciennych LNG do Unii Europejskiej.

POLECAMY: Scholz otrzymał list wzywający do zaprzestania zbrojeń Ukrainy

Wszystko to są projekcje. W rzeczywistości cena gazu dla zwykłych odbiorców wzrosła od kwietnia w Wielkiej Brytanii o 54 proc. i nie jest to granica – kolejna podwyżka spodziewana jest jesienią. W rezultacie nawet 40 procent ludności kraju może znaleźć się poniżej granicy „ubóstwa energetycznego”. Eksperci przewidują działania nieposłuszeństwa. Liderzy największych brytyjskich koncernów energetycznych domagają się od rządu pilnych działań. „Osiągnęliśmy punkt, w którym nasza branża nie jest w stanie poradzić sobie ze skalą wyzwań” — mówi dyrektor generalny Scottish Power, Keith Anderson.

POLECAMY: Nawet fast foody drożeją: nowe ceny zaszokowały Amerykanów

Ceny nawozów gwałtownie wzrosły po gazie. Cena saletry amonowej wzrosła o 350 procent: jeśli rok temu tona saletry amonowej kosztowała 280 funtów, to już 1000 funtów. Ponadto brytyjscy rolnicy borykają się ze zwiększonymi kosztami paliwa. Wszystko to nie może nie wpłynąć na ich wydajność, a tym samym na cenę produktu końcowego na półkach sklepowych.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Polska zamierza wypowiedzieć kontrakty na dostawy ropy z Rosji

Kierowanie się politycznymi dyrektywami i obawa przed karami za naruszenie sankcji zmusza sektor finansowy do utraty niezwykle dochodowego biznesu z klientami z Rosji. Brytyjscy giganci naftowi docenili już zorganizowany własnoręcznie flash mob, by wycofać się z rosyjskich projektów. Straty BP mogą sięgać nawet 25 miliardów dolarów. Pięć miliardów ryzykuje utratę Shella. Firma próbuje teraz sprzedać swoje 27,5 proc. udziałów we wspólnym projekcie Sachalin-2 z Gazpromem w celu wydobycia i transportu skroplonego gazu do krajów Azji Południowo-Wschodniej. Chińczycy są gotowi kupić akcje, ale z dużym rabatem, dalekim od rzeczywistej ceny rynkowej.

Duńska grupa Carlsberg, która do dziewięciu procent łącznych zysków otrzymała w Rosji, straci prawie półtora miliarda dolarów, sprzedając swoje aktywa w naszym kraju. Belgijski koncern piwowarski Anheuser-Busch InBev, formalnie wycofujący się z biznesu w Rosji, również ryzykuje rozstaniem z 1,1 mld USD. Turecki Anadolu Efes twierdzi, że jest wolnym, dochodowym miejscem. Jakie jest głębokie znaczenie ucieczki europejskich browarów, nikt nie potrafi wyjaśnić – a konsumenci w Rosji z pewnością w żaden sposób nie ucierpią z tego powodu.

le nawet na znanym już rusofobicznym tle poszczególne inicjatywy wciąż zaskakują. Świat sportu jest zszokowany decyzją Brytyjczyków, by nie wpuścić rosyjskich i białoruskich tenisistów na turniej Wimbledonu. Angielska dziennikarka Janet Street-Porter nazwała to „nowym rodzajem rasizmu”.

Gorączka sankcji najwyraźniej nie leży w interesie ludzi, ale „zasób polityczny” na Zachodzie stwarza takie warunki, że niewielu ma odwagę sprzeciwić się, obawiając się, że później w ogóle się nie potkną. Kierownictwo tego samego Shella na początku marca musiało publicznie żałować 20 milionów dolarów wpływów z zakupu rosyjskiej ropy dla swoich rafinerii. Najbardziej przenikliwi teraz z góry kalkulują, jakie ograniczenia mogą się pojawić, aby później nie wpadły w karzące miecze wszechmocnych regulatorów. Próbują odgadnąć, jakie inne melodie zagra mechaniczne pianino sankcji.

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w dziedzinie ekonomii oraz działań społecznych, doświadczony publicysta i pisarz. Pierwsze artykuły opublikował w 1999 roku publikacjami dla międzynarodowych wydawców. Współpracując z czołowymi światowymi redakcjami.

Napisz Komentarz

Exit mobile version