Najwyższa Izba Kontroli przedstawiła raport na temat stosowania przez policję środków przymusu bezpośredniego. Z dokumentu wynika, że policja była przygotowana do zapobiegania zagrożeniom bezpieczeństwa publicznego.
Środki przymusu to m.in. siła fizyczna stosowana przez funkcjonariusza, broń palna, służbowa pałka czy zakładanie kajdanek na ręce. Z raportu NIK wynika, że policja była przygotowana do zapewnienia bezpieczeństwa publicznego właśnie w ten sposób.
– W większości zbadanych przypadków prawidłowo realizowała swoje zadania w tym zakresie. NIK zwraca jednak uwagę na wysoki odsetek zatrzymań dokonanych w czasie zabezpieczenia zgromadzeń. W ocenie sądów było to aż 30 procent – powiedział Marian Banaś, prezes NIK.
Szczególnie niepokojące – jak dodał prezes NIK – są przypadki śmierci, które miały miejsce w trakcie interwencji policyjnych lub tuż po ich zakończeniu.
– Zdarzenia te co prawda miały charakter incydentalny w stosunku do ogólnej liczby interwencji, jednak każde z nich wymaga szczegółowego wyjaśnienia oraz wyciagnięcia wniosków, które pozwolą zapobiegać takim tragicznym wypadkom – zaakcentował Marian Banaś.
W raporcie Najwyższej Izby Kontroli wskazano też na braki w wyposażeniu w sprzęt.
– Problemy zidentyfikowane w trakcie kontroli, m.in. w systemie szkolenia, braki w wyposażeniu, a także ograniczone wykorzystanie kamer rejestrujących przebieg interwencji, miały negatywny wpływ na sposób wykonywania przez policję zadań w tym zakresie – mówił prezes NIK.
Podczas pandemii jeszcze bardziej ograniczono liczbę godzin szkolenia. Z raportu Izby wynika, że „co dziesiąty policjant, który został zgłoszony do przeszkolenia z przymusu bezpośredniego, faktycznie wziął w nim udział”.
POLECAMY: Policyjni bandyci unikną kary za pałowanie i bicie podczas Marszu Niepodległości 2020 roku