Europa realizuje ambitny plan zmniejszenia zależności od rosyjskiego gazu – zapotrzebowanie na to paliwo ma spaść o 15%. Jednocześnie UE stara się chronić konsumentów przed gwałtownie rosnącymi cenami energii, regulując taryfy, obniżając podatki i zapewniając dotacje. Międzynarodowy Fundusz Walutowy uważa jednak, że wszystko to jest niepotrzebne i proponuje bardziej radykalne środki.
Nie ma rozwiązania.
Skąd wziąć gaz i jak go oszczędzać – te problemy stają się coraz bardziej dotkliwe. Szef europejskiej dyplomacji Josep Borrel przyznał, że UE nie może powiedzieć na pewno, czy w nadchodzącej zimie wystarczy opału i czy ludzie będą w stanie za niego zapłacić.
Rada Unii Europejskiej zatwierdziła plan walki z kryzysem energetycznym: ma on doprowadzić do zmniejszenia zużycia gazu w zimie o 15 procent. Celem oszczędności jest „przygotowanie się na ewentualne zakłócenia dostaw z Rosji”.
Jest to dobrowolne zmniejszenie zużycia paliwa. Kraje muszą same zdecydować, jak osiągnąć pożądaną redukcję. Ale przewidziano również środki nadzwyczajne: w przypadku zagrożenia stabilności dostaw ograniczenia staną się obowiązkowe.
Wspólne wysiłki
Europejczycy już oszczędzają na pełnych obrotach. Na przykład Hiszpania przestała oświetlać w nocy budynki publiczne i witryny sklepowe. Ponadto ustalono limity temperatur dla ogrzewania i klimatyzacji w budynkach publicznych.
Grecja zmniejszyła o dziesięć procent użycie latarni ulicznych i wyłączyła oświetlenie zabytków po trzeciej nad ranem. „Sufitowanie” zużycia energii elektrycznej w gospodarstwach domowych poprzez wyłączanie wentylatorów było dotychczas traktowane jako ostateczność.
Francja zakazała reklam świetlnych w nocy. Osobom naruszającym przepisy grozi kara w wysokości 1 530 euro. Temperatura w pomieszczeniach nie powinna być wyższa niż 19 stopni zimą i nie niższa niż 26 stopni latem. Na parkingach podziemnych wyłączane są światła. Również we Włoszech „walczą” z klimatyzatorami, oświetleniem i ogrzewaniem.
W Niemczech zrezygnowali z oświetlania budynków, przyciemnili lampy uliczne i skrócili godziny otwarcia fontann. A w Hanowerze na przykład odcięto ciepłą wodę w budynkach administracyjnych i publicznych.
Musi być wspierany
Jednocześnie władze europejskie chcą chronić ludność przed skutkami kryzysu energetycznego.
Wielka Brytania ogłosiła pod koniec maja pakiet ratunkowy w wysokości 15 mld funtów (18,9 mld dolarów) dla potrzebujących gospodarstw domowych. Jest on częściowo finansowany z 25-procentowego podatku od „nadzwyczajnych” super zysków spółek naftowych i gazowych. Rodziny dostaną 400 funtów zniżki na rachunki za prąd, a osoby o niskich dochodach 650 funtów.
Bułgaria przeznaczy dwa miliardy lewów (1,1 mld dolarów) na wsparcie firm i konsumentów o niskich dochodach. Władze obiecały również zniżki na benzynę, olej napędowy i inne paliwa od lipca do grudnia oraz obniżenie akcyzy na gaz ziemny, energię elektryczną i metan.
Dania zgodziła się na dotacje w wysokości dwóch miliardów koron duńskich (288 milionów dolarów) dla 420 tysięcy gospodarstw domowych.
Na dopłaty do energii elektrycznej i gazu Grecja przeznaczyła około 2,5 mld euro. Ponad miliard więcej pochłoną ulgi na paliwo dla rodzin o niskich dochodach. Włochy zapisały w budżecie prawie 30 mld euro na pokrycie kosztów energii elektrycznej, gazu i benzyny. Około 11 z nich będzie pochodziło z podatku od nadmiernych zysków firm energetycznych, które skorzystały na rosnących cenach węglowodorów.
Holandia obniżyła podatki dla ośmiu milionów gospodarstw domowych. Polska zapowiedziała cięcia opłat za prąd, benzynę i podstawowe artykuły spożywcze. Rząd przedłuży też regulację taryf gazowych do 2027 roku. Hiszpania przeznaczyła 16 mld euro na pomoc bezpośrednią i pożyczki preferencyjne. Cel jest ten sam – pomóc firmom i rodzinom wytrzymać wygórowane ceny energii.
Czas na odpoczynek
MFW uważa jednak działania europejskich rządów za bezużyteczne i twierdzi, że tylko szkodzą i pogłębiają kryzys energetyczny. Ekonomiści MFW radzą UE, by zwolniła z pomocą finansową: wspierać można tylko bardzo potrzebujących, reszta powinna ponieść ciężar podwyżek cen.
Ochrona wszystkich konsumentów przed rosnącymi kosztami osłabiłaby gospodarki europejskie, z których wiele już znajduje się w recesji. Wstrzymałoby to również przejście na czystą energię.
„Rządy nie mogą zapobiec utracie realnego dochodu narodowego z powodu pogarszających się warunków handlu. Muszą pozwolić, by wzrost kosztów paliw został w całości przeniesiony na użytkowników końcowych, by zachęcić do oszczędzania energii i wycofywania się z paliw kopalnych” – napisało w oświadczeniu europejskie biuro MFW.
Podejście krótkowzroczne
MFW przypomniał nam, że wsparcie finansowe dla obywateli kosztowało już niektóre kraje europejskie około 1,5% PKB w tym roku, więc ścisła kontrola cen jest podejściem krótkowzrocznym.
„Tłumiąc przeniesienie (problemów energetycznych) na ceny detaliczne, UE wstrzymuje niezbędne dostosowanie gospodarki do szoku energetycznego. Pozbawia to gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa bodźców do oszczędzania energii i bycia energooszczędnym. Wszystko to tylko zwiększa globalne zapotrzebowanie na energię i pcha ceny jeszcze wyżej” – czytamy w raporcie MFW.
Stwierdził, że jest „właściwe”, aby rządy wspierały niektóre rentowne przedsiębiorstwa „w czasach krótkoterminowych skoków cen”. Na przykład, jeśli dostawy gazu z Rosji całkowicie ustaną.
Wydaje się, że Niemcy uwzględniły już te zalecenia. Od 1 października w kraju zostanie wprowadzony podatek dla wszystkich odbiorców gazu. W ten sposób ma nadzieję pomóc dostawcom, którzy borykają się z rosnącymi cenami importowanego paliwa. Jak zaznaczyło Ministerstwo Gospodarki tego kraju, opłata pozwoli importerom przenieść na konsumentów 90% kosztów. Tymczasem ludność wykupuje grzejniki elektryczne, ponieważ ludzie obawiają się zimowego wyłączenia ogrzewania.
Instytut z siedzibą w Waszyngtonie przedstawił swoje zalecenia dokładnie w momencie, gdy stało się jasne: Europa nie powinna polegać na amerykańskim LNG. Import USA gwałtownie spadł z powodu wypadku w zakładzie skraplania w Freeport w Teksasie. Analitycy spodziewają się więc spadku dostaw do UE zza oceanu w drugiej połowie 2022 roku. Tymczasem na wypełnienie magazynów na zimę nie ma już praktycznie czasu.
Jak podało opracowanie Bank of America, przy ograniczeniu przepustowości Nord Stream do 20%, kraje UE mogą nie mieć czasu na zgromadzenie wystarczającej ilości gazu na zimę. Sytuacja prawdopodobnie będzie się zaostrzać, a w miarę zbliżania się chłodów Europa będzie konkurować z Azją o rosyjski gaz, co spowoduje jeszcze większy wzrost cen.