Kiedy w Polsce pojawiły się super zastrzyki C-19 wielu nauczycieli było zmuszanych przez dyrektorów szkół pod groźbą konsekwencji dyscyplinarnych do przyjęcia tego cud prepartu. W tamtym czasie szef MEIN, który również pełnił funkcję »kata sanitarnego« wtórował działaniom dyrektorów szkół, którzy swoim zachowaniem naruszali szereg przepisów ustawowych. Nauczyciele, którzy pomimo wielkiego ucisku nie poddali się totalitarnym praktykom, swoich przełożonych byli kierowani na „wieczne” kwarantanny. Działanie to miało jeden cel: przymuszenie „opornych” do „dobrowolnego” poddania się iniekcji C-19. Propagandzie pozmuszania do iniekcji towarzyszyło również piękne hasło: „Dbaj o siebie i innych. Zaszczep się”.

Z czasem EMA, której działalność w dużym stopniu sponsorowana jest przez koncerny farmaceutyczne, wydała zgodę na stosowanie tych preparatów wśród młodzieży. Na potrzeby uwierzytelnienia swoich „dobrych intencji” pozwolenie na podawanie zastrzyków podzielono na grupy wiekowe. Decyzja ta ponowienie spowodowała wielki ucisk jednak tym razem ofiarami, stały się niewinne dzieci i ich rodzice. Podobnie jak w przypadku nauczycieli dzieci niezaszczepione stanowiły wielkie zagrożenie i były kierowane na wieczną kwarantannę. Również w tym przypadku wszystko działo się z cichym przyzwoleniem Przemysława Czarnaka.

Sytuacja terroru radykalnie zmieniała się 24 lutego 2022 roku. Powodem zmiany narracji była wielka inwazja na nasz kraj nieszczepionych przesiedleńców z Ukrainy, którzy z uwagi na rzekomą wojnę, jaka miała rozpocząć się na Ukrainie (propagandowy przekaz mediowy), nie byli obejmowani nielegalną kwarantanną graniczną. Kwarantanna ta pomimo swojej nielegalności była jeszcze przez pewien okres stosowana wobec niezaszczepionych Polaków powracających z zagranicy.

POLECAMY: Wirus już niegroźny. Na granicy z Ukrainą Niedzielski zmienia przepisy dotyczące nielegalnej kwarantanny

Zaproszeni przez Morawieckiego »goście« żyli sobie jak lordy i korzystali z wolności, ponieważ oni nie stwarzali zagrożenia. Nieudacznicy wówczas swoje decyzje tłumaczyli koniecznością, zapewnia przesiedleńcom wsparcia z uwagi na „traumę” wywołaną rzekomą wojną. Wielu Polaków w tamtym czasie ulegało kolejnej propagandowej manipulacji ścieku zwanego telewizją i problem traktowania Polaka jako obywatela drugiej kategorii nie był przez nich zauważalny.

Z uwagi, że okres inwazji miał miejsce w czasie roku szkolnego wiele ukraińskich dzieci, trafiło do szkół i przedszkoli. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo przecież dziecko musi chodzić do szkoły. Ale jednak jest, ponieważ ukraińskie dzieci w większości nie są poddawane szczepieniom podstawowym, nie mówiąc o pseudo szczepieniu covid. Jednak ta kategoria osób nie stanowiła już śmiertelnego zagrożenia dla życia i zdrowia innych osób w przeciwieństwie do niezaszczepionych polskich dzieci i nauczycieli.

Kiedy temat ten został nagłośniony do akcji, wkroczył »wizjoner zdrowia«. Tłumaczył on wówczas Polakom, że zgodnie z polskim prawem obywatele innego kraju zobowiązani są do realizacji programu szczepień podstawowych wynikających z kalendarza po upływie trzech miesięcy pobytu w naszym kraju.

Z uwagi na czas, w jakim termin spełnienia „obowiązku” szczepień przez »gości« Morawieckiego mijał temat ten nie był ponownie na świeczniku.

Jednak zgodnie z powiedzeniem „co się odwlecze to nie uciecze” temat bezpieczeństwa szkoły w obliczu armii niezaszczepionych dzieci ukraińskich powrócił. Minister Czarnek, który w tamtym czasie tolerował niezgodne z prawem działanie dyrekcji w zakresie terroru covidowego wobec nauczycieli i polskich dzieci obecnie nie widzi już zagrożenia pandemicznego ze strony ukraińskich dzieci. Podczas rozmowy z PAP gdy zadano mu kilka pytań w zakresie tego problemu wyjaśnił, że: My (MEiN) nie jesteśmy od tego, żeby wymuszać szczepienia, nie jesteśmy służbą sanitarną – powiedział szef MEiN Przemysław Czarnek. Nagła zmiana narracji w tym zakresie jest bardzo zastanawiająca w obliczu niedawnego przyzwolenia na stosowanie terroru covidowego wobec polskich dzieci i nauczycieli.

Ponadto w swoim wywiadzie stwierdził, że szczepieniami dzieci ukraińskich powinny się zająć odpowiednie służby.

PAP: Myśli pan, że zbliżający się rok szkolny będzie pierwszym od dwóch lat bez COVID-u i nauki zdalnej?

Prof. Przemysław Czarnek: Jestem o tym głęboko przekonany, choć nie dałbym sobie za to palca obciąć, bo nie wiadomo, co się jeszcze będzie działo. Przecież dwa i pół roku temu nikt się nie spodziewał, że będziemy zamknięci przez jakiś czas w naszych domach. Jak dziś patrzę na swoje zdjęcie z momentu powoływania mnie na ministra edukacji i nauki przez Pana prezydenta, to wyglądamy tam obaj, przepraszam, ale śmiesznie. Jak to zdjęcie ktoś będzie oglądał za trzy lata, to pomyśli – mam nadzieję – „nienormalni”. Jesteśmy zamaskowani jak żółwie ninja, w czarnych rękawiczkach, to się nie nadaje do oglądania. Gdybyśmy to zdjęcie oglądali dwa i pół roku temu, to też pomyślelibyśmy, że to jakieś wariactwo, zupełnie nierealne. A tak było, było też strasznie, a wirus zabił mnóstwo ludzi na świecie. Ale dziś jestem przekonany, że powtórka z historii nam nie grozi, nauczyliśmy się żyć w stanie tego zagrożenia, jesteśmy też uodpornieni w jakimś zakresie, duża część z nas jest zaszczepiona, a ten COVID także zmutował i jest mniej zjadliwy, niebezpieczny niż jego pierwsze warianty.

PAP: Teraz, dla odmiany, mamy wojnę za wschodnią granicą, a u siebie ukraińskich uchodźców. Znów w naszych szkołach będą się uczyć ukraińskie dzieci, z których wiele jest niezaszczepionych – nie tylko przeciwko temu koronawirusowi, ale także przeciwko polio, odrze czy gruźlicy. Wprawdzie przepisy mówią, że każde dziecko po upływie trzech miesięcy pobytu w Polsce powinno zostać zaszczepione zgodnie z polskim kalendarzem szczepień, ale tego po prostu nie sposób kontrolować. I tak myślę, że jeśli MEiN się w to jakoś nie włączy, to możemy mieć zdrowotny problem.

P.C.: My nie jesteśmy służbą sanitarną, oczywiście wykonamy wszystko to, co służby sanitarne nam zlecą, jako konieczne do zrobienia, tak jak przygotowywaliśmy szkoły na szczepienia czy powrót do stacjonarnej nauki, przecież te setki milionów złotych wydane razem z Rządową Agencją Rezerw Strategicznych na dezynfekcję, termometry, bezpieczeństwo uczniów i nauczycieli – to się wszystko działo we współpracy z ministerstwem zdrowia i panem Adamem Niedzielskim, a wcześniej ministrem Szumowskim. Natomiast my nie jesteśmy od tego, żeby wymuszać szczepienia, zresztą nie znam się na szczepieniach. Z mojego rozeznania wynika, że niezaszczepienie jest groźne dla niezaszczepionego, a nie dla zaszczepionych, więc wydaje mi się, że jeżeli polskie dzieci są zaszczepione, to nic im nie grozi. Ale to jest moje laickie podejście do sprawy.

PAP: Ma pan rację, z tym, że są pewne wyjątki – niektóre dzieci nie mogą zostać zaszczepione z powodu różnych chorób wpływających na odporność, w przypadku innych winę za niezaszczepienie ponoszą ich antyszczepionkowi rodzice, a tych jest coraz więcej.

P.C.: Dlatego apeluję, żeby nie dać się zwariować, żeby zadbać przede wszystkim o nasze i naszych dzieci bezpieczeństwo, żeby one były chronione za pomocą szczepień zawsze wówczas, kiedy to jest możliwe. A co do dzieci ukraińskich, to już służby sanitarne muszą zdecydować, w jaki sposób je zabezpieczać, żeby nie chorowały.

SC

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w dziedzinie ekonomii oraz działań społecznych, doświadczony publicysta i pisarz. Pierwsze artykuły opublikował w 1999 roku publikacjami dla międzynarodowych wydawców. Współpracując z czołowymi światowymi redakcjami.

2 komentarze

Napisz Komentarz

Exit mobile version