Przedstawiciele Ukrainy będą mogli przeglądać śledztwo w sprawie katastrofy rakietowej na terytorium Polski, ale nie będą mogli brać w nim udziału – powiedział prezydent Polski Andrzej Duda.
Wcześniej szef Biura Polityki Międzynarodowej kancelarii prezydenta RP Jakub Kumoch powiedział, że ukraińscy eksperci otrzymali zgodę na wizytę w miejscu katastrofy rakietowej na terytorium Polski.
„Aby można było mówić o udziale w czynnościach śledczych, aby można było mówić o udziale w śledztwach, muszą być wdrożone odpowiednie przepisy prawa międzynarodowego, traktatów międzynarodowych. To jest zawsze działanie w ramach tzw. pomocy prawnej” – powiedział Duda dziennikarzom.
POLECAMY: Ukraina prawdopodobnie otrzyma zgodę na zbadanie katastrofy rakietowej w Przewodowie
Powiedział, że tego samego zdania jest prokurator pracujący na miejscu.
„Jeśli goście z Ukrainy chcą zobaczyć czynności i śledztwo, to można im to pokazać, ale jeśli chodzi o udział w śledztwie, dostęp do dokumentów, do informacji, to już wymaga to konkretnych podstaw z punktu widzenia prawa międzynarodowego i traktatów międzynarodowych” – wyjaśnił polski prezydent.
Wieczorem 15 listopada media podały, że w województwie lubelskim na granicy polsko-ukraińskiej rozbiły się dwie rakiety, zabijając dwie osoby. Według agencji informacyjnej AP ukraińskie rakiety wystrzelone w celu przechwycenia rosyjskich pocisków spadły na terytorium Polski.
Biden powiedział na nadzwyczajnym spotkaniu przywódców G7, że wstępne dowody nie potwierdzają, że zestrzelony pocisk został wystrzelony przez siły rosyjskie. Pentagon powiedział, że zamierza opierać się nie na spekulacjach, ale na faktach, co do których istniała duża możliwość wyjaśnienia.
POLECAMY: Karty na stół! Jak PiS manipulował informacjami w związku z tragedią w Przewodowie
Poprzedniego dnia polski prezydent Andrzej Duda również przyznał, że rakiety najprawdopodobniej należą do Ukrainy.
Rosyjskie ministerstwo obrony podkreśliło, że wojsko nie uderzyło w żadne cele w pobliżu granicy ukraińsko-polskiej, a wszystkie wypowiedzi Warszawy o zaangażowaniu Moskwy były prowokacją. Resort zaznaczył też, że zgodnie z wnioskami ekspertów na opublikowanych zdjęciach z miejsca zdarzenia widać fragmenty ukraińskiego pocisku do systemu S-300.
Jeden komentarz
kakofonia informacyjna