Propozycja Komisji Europejskiej o zaprzestaniu produkcji nowych samochodów z silnikami benzynowymi lub diesla od 2035 roku wywołała mieszane reakcje. Chociaż jej głównym celem jest redukcja emisji gazów cieplarnianych, co stanowi istotny krok w działaniach mających na celu zmniejszenie negatywnego wpływu transportu na środowisko naturalne, pojawiły się także kontrowersje i wyzwania.

Reakcje ekologów oscylują między aprobatą a krytyką. Chociaż doceniają dążenia do ograniczenia emisji, niektórzy krytykują pewne wyłączenia, szczególnie dotyczące nowych regulacji odnoszących się do ciężarówek. To naruszenie może wpłynąć na skuteczność planów redukcyjnych.

W Polsce natomiast, wprowadzenie podatku od posiadania pojazdów oraz opłaty rejestracyjnej zależnej od emisji samochodu spotkało się z oporem społecznym. Kierowcy uważają to za kolejne obciążenie finansowe, co wywołuje frustrację i niezadowolenie wśród części społeczeństwa.

Kontrowersje wokół tych zmian odzwierciedlają trudność w dostosowaniu się do bardziej ekologicznych standardów w transporcie, jednocześnie utrzymując równowagę między ochroną środowiska a potrzebami społecznymi i ekonomicznymi. Wprowadzanie takich zmian wymaga równowagi pomiędzy długoterminowymi korzyściami dla środowiska a krótkoterminowymi trudnościami finansowymi dla konsumentów.

Samochody spalinowe, czyli nowe ciężarówki mogą truć dłużej

Z propozycji Komisji Europejskiej wynika, że najwięcej kontrowersji wzbudza planowane obniżenie emisji CO2 z nowych ciężarówek. Do 2040 roku średni poziom emisji ma zostać zmniejszony o 90 procent w porównaniu z latami 2019-2020. Jednak, zarówno ekolodzy, jak i działacze klimatyczni, podkreślają, że takie zapisy UE prawdopodobnie nie pozwolą spełnić celów klimatycznych na 2050 rok.

Według propozycji KE, producenci ciężarówek musieliby do 2030 roku zmniejszyć średnią emisję CO2 z nowych pojazdów o 45 procent w porównaniu z latami 2019-2020. Natomiast w 2035 roku proponowany próg redukcji wynosiłby 65 procent. KE zaleca także, aby do 2030 roku zelektryfikować wszystkie autobusy miejskie, jednakże nie zaproponowano podobnej daty dla autokarów.

Z punktu widzenia biznesu to wygodniejszy scenariusz, dla klimatu zdecydowanie gorszy. Stać nas na ambitniejsze stanowisko. Już dzisiaj producenci deklarują ambitniejsze scenariusze niż progi zaproponowane przez Komisję – komentuje Marcin Korolec, prezes Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych (FPPE). 

Transport & Environment uważa proponowany obecnie cel redukcji emisji CO2 o 90 proc. dla producentów ciężarówek praktycznie gwarantuje, że pojazdy z silnikiem wysokoprężnym będą jeździć po drogach jeszcze dekadę później, czyli w 2050 r. I tym samym proponuje wyznaczyć termin zerowej emisji na 2035 r.

Niewyznaczenie terminu kończącego produkcję zanieczyszczających ciężarówek jest tchórzliwym ustępstwem w stronę producentów tych pojazdów. Do 2035 roku praktycznie wszystkie nowe ciężarówki z napędem elektrycznym będą tańsze w eksploatacji niż pojazdy z silnikami wysokoprężnymi, a przy tym będą miały ten sam zasięg i ładowność – przewiduje Rafał Bajczuk, starszy analityk polityki w FPPE.

Nowy podatek dla polskich kierowców

Komisja Europejska przedstawiła plan redukcji emisji z nowych pojazdów, starając się osiągnąć cele związane z klimatem. Pomimo tego, inicjatywa ta spotkała się z krytyką ze strony ekologów i aktywistów klimatycznych, którzy argumentują, że jej ambitność nie jest wystarczająca do zrealizowania długoterminowych celów UE dotyczących zmian klimatycznych do 2050 roku. Plan KE zakłada znaczne zmniejszenie emisji CO2 z ciężarówek do 2030 roku o 45% w stosunku do poziomów z lat 2019-2020 oraz aż o 90% do 2040 roku. Dodatkowo, propozycja Komisji zakłada, że do 2030 roku wszystkie miejskie autobusy miałyby być zasilane elektrycznie.

W kontekście Polski, planuje się wprowadzenie nowej opłaty rejestracyjnej, która byłaby uzależniona od poziomu emisji samochodu. Rząd zapowiada, że wysokość tej opłaty będzie na tyle znacząca, aby wyeliminować z ulic najstarsze pojazdy. Ta propozycja ma potencjał sprawienia, że samochody elektryczne staną się bardziej atrakcyjne finansowo w porównaniu do tych napędzanych tradycyjnymi paliwami. Mimo to ostateczne ustalenie kształtu dekarbonizacji transportu w Unii Europejskiej wciąż pozostaje otwarte i będzie rezultatem dalszych negocjacji.

’Jednocześnie w Polsce wprowadzona ma zostać nowa opłata rejestracyjna, która będzie uzależniona od poziomu emisji samochodu. Rząd zapowiada, że opłata ta będzie na tyle wysoka, żeby z ulic wyeliminować najstarsze samochody. Wprowadzenie takiej opłaty może sprawić, że samochody elektryczne staną się bardziej opłacalne niż te napędzane paliwem kopalnym. Ostateczny kształt dekarbonizacji unijnego transportu wciąż nie jest ustalony i prawdopodobnie będzie wynikiem dalszych negocjacji.

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w dziedzinie ekonomia, finanse oraz OSINT z ponad 20-letnim doświadczeniem. Autor publikacji w czołowych międzynarodowych mediach, zaangażowany w globalne projekty dziennikarskie.

2 komentarze

Napisz Komentarz

Exit mobile version