Dr Zbigniew Martyka, kierownik Oddziału Obserwacyjno-Zakaźnego w Dąbrowie Tarnowskiej, podsumował trwającą od trzech lat rzekomą pandemię w związku z zapowiedziami Ministerstwa Zdrowia o zakończeniu „stanu quasi-wyjątkowego”. Zaznaczył, że nie da się już dłużej ukrywać faktów, a czas rozliczeń zbliża się nieuchronnie.

Przypominam, że zgodnie z zapowiedziami „wizjonera zdrowia” Adama Niedzielskiego, planowane jest odwołanie stanu zagrożenia epidemicznego w Polsce od 1 lipca. Ten stan został wprowadzony 16 maja 2022 roku i zastąpił wcześniejszy stan epidemii, który obowiązywał od 2020 roku.

POLECAMY: WHO ogłosiło koniec „pandemii” COVID

Dr Zbigniew Martyka przypomniał w swoim wpisie na Facebooku, jak wszystko się zaczęło i jakie konsekwencje dla pacjentów niosła polityka związana z COVID-19.

„Wszyscy pamiętamy rok 2020, kiedy to Ministerstwo do spółki z «ekspertami» i mass-mediami zrobiły co tylko w ich mocy, aby wywołać panikę. Pamiętamy szokujące informacje o braku miejsca w szpitalach czy ludziach umierających z powodu niedostatecznej liczby respiratorów (które to należało natychmiast kupić, niezależnie od ceny)” – przypomniał.

„A jak było naprawdę? Otóż cały oficjalny przekaz okazał się nieprawdziwy. W 2020 roku zanotowaliśmy 2 MILIONY MNIEJ hospitalizacji, niż rok wcześniej. Było 10 TYSIĘCY MNIEJ respiratoterapii niż w roku 2019. Co ciekawe – wykryto 1,5 miliona mniej zachorowań na grypę – za to odnotowaliśmy 1,3 miliona pozytywnych testów na najsłynniejszego wirusa ostatnich lat” – wskazał lekarz.

„Lekarze, którzy od samego początku uspokajali i przekazywali prawdziwe informacje – wbrew wszechobecnej propagandzie – dzisiaj są ciągani przed sądy lekarskie. Samorząd branżowy nie potrafi honorowo przyznać się do błędu i do końca idzie w zaparte. Faktów nie da się jednak już ukryć i czas rozliczeń jest coraz bliżej” – podkreślił.

Zaufanie do lekarzy

W programie „Rozmowy niedokończone” na antenie TV Trwam, dr Zbigniew Martyka podkreślił, że zawód lekarza był tradycyjnie uważany za zawód, który cieszył się wysokim zaufaniem społecznym. Jednak zauważył, że zaufanie to zaczęło osłabiać się po okresie pandemii i skoncentrowanej wokół niej polityce.

– Od dawna uczono nas, jak podchodzić do pacjentów. Byłem nauczony, że pacjenta należy wysłuchać – dobry wywiad to 50 proc. rozpoznania, ale to nie wystarczy. Trzeba zbadać pacjenta. W oparciu o wywiad i zbadanie fizykalne oraz badania dodatkowe można stwierdzić, że taka czy inna choroba jest dominującą. W okresie pandemii spotykaliśmy się z czymś zupełnie odwrotnym – wskazał.

Przypomniał również, że w dobie ogłoszonej pandemii dochodzi do sytuacji kuriozalnych, gdy „lekarz bał się przyjmować pacjenta, ponieważ ten mógł być chory”. – To absurd. Natomiast wielu lekarzy starało się sprzeciwić nielogicznym decyzjom, które nie służyły dobru pacjenta – zaznaczył.

Szczepionki

Dr Zbigniew Martyka wypowiedział się również na temat „szczepionek” przeciwko COVID-19. Zaznaczył, że nie istnieje żaden medykament, który jest w 100% bezpieczny, i że wszyscy są tego świadomi. Dr Martyka wskazał, że na ulotkach produktów można znaleźć informacje dotyczące potencjalnych działań ubocznych.

– Dlaczego nie można tego mówić o szczepionkach? Obecna europoseł Anna Zalewska mówiła, że każda wypowiedź, która nie jest zachętą, ale próbą dyskusji na temat szczepienia, jest nieodpowiedzialna. To absurd – ocenił.

– Po szczepieniach na COVID-19 w ciągu roku jest więcej powikłań w tym śmiertelnych, niż z powodu wszystkich innych szczepień, jakie istnieją na świecie, w ciągu ostatnich 10 lat. Dlaczego nie wolno tego powiedzieć? – zastanawiał się lekarz.

Dr Martyka zaznaczył również, że w prowadzonym w Poznaniu procesie jeden z prawników przedstawił dowód na to, że działająca tam Izba Lekarska była sponsorowana przez koncerny farmaceutyczne. Zadał retoryczne pytanie: „Jak członkowie wspomnianej Izby mogą być traktowani jako obiektywni sędziowie, skoro korzystają ze sponsorowania firmy, przeciwko której lekarze się wypowiadali?”.

Represje

Dr Zbigniew Martyka, jako specjalista ds. chorób zakaźnych, ujawnił również, że w czasach komunizmu pracował jako lekarz wojskowy. Mimo to nie należał do partii komunistycznej i regularnie uczęszczał do kościoła. W związku z tym faktem, był poddawany przesłuchaniom przez wywiad i kontrwywiad wojskowy.

– Kiedy komunizm upadł, myślałem, że to wszystko się skończyło i będziemy żyć w normalnym świecie. Gdy byłem przewodniczącym komitetu obywatelskiego „Solidarność”, opluwano mnie w prasie wojskowej i mówiono, że jestem człowiekiem, który chce podważać Układ Warszawski. Byłem wrogiem społecznym. Wydawało się, że to wszystko się skończyło. Obecnie funkcjonują inne mechanizmy, ale są całkiem podobne – skwitował.

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w swojej dziedzinie - Publicysta, pisarz i działacz społeczny. Pierwsze artykuły opublikował w 1999 roku dla międzynarodowych wydawców. Przez ponad 30 lat zdobywa swoje doświadczenie dzięki współpracy z największymi redakcjami. W swoich artykułach stara się podejmować kontrowersyjne tematy i prezentować oryginalne punkty widzenia, które pozwalały na głębsze zrozumienie omawianych kwestii.

Napisz Komentarz

Exit mobile version