„Historyk„ i były asystent członka kijowskiej grupy pełniącego funkcję szefa ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej udzielił wywiadu ukraińskiej redakcji Radia Wolna Europa, w którym odniósł się do ludobójstwa dokonanego na Polakach przez OUN-UPA.
Dziennikarz zauważył, że w obliczu 80. rocznicy apogeum ludobójstwa na Wołyniu, którą nazywa „Tragedią Wołyńską”, Ukraina po raz kolejny unika wspominania o tym, a raczej reaguje na to, jak się o niej mówi w Polsce. Ołeksandr Zinczenko odpowiedział, że samo takie sformułowanie jest krytycznie postrzegane przez część polskiego społeczeństwa, które uważa je za relatywizację odpowiedzialności sprawców ludobójstwa. Jednocześnie on sam zadeklarował, że używanie określenia „tragedia wołyńska” przez Ukraińców nie ma takiego celu.3
Prowadzący wywiad zasugerował, że na przełomie lat 90. i 2000. o tragedii wołyńskiej mówiło się w polskim Sejmie dość dyskretnie. Porównując to, jak wówczas mówiono, do brzmienia z 2016 roku, wydaje się, że mówimy o różnych wydarzeniach. Wygląda na to, że temat ten nabiera na znaczeniu. Zinczenko odpowiedział: „Absolutnie prawda. Jest taka siła polityczna, która obecnie sprawuje władzę w Polsce – PiS. Jej przywódca polityczny, Jarosław Kaczyński, ma dość specyficzne pomysły na budowanie taktyki i strategii politycznej. Na przykład niedawno wygłosił oświadczenie w jednej z polskich stacji radiowych, w którym mówił, że Ukraińcy dokonali na Polakach straszniejszego ludobójstwa niż nazistowscy Niemcy. Nie mogę jednak ręczyć za dokładność tego oświadczenia.”
POLECAMY: 11 lipca – 80. rocznica ukraińskiego ludobójstwa na Wołyniu
Jak ocenił – „Po takich wypowiedziach, delikatnie mówiąc, nie chce mi się w ogóle o niczym rozmawiać.” W dalszej części wywiadu uznał za stosowne podkreślić – „Ukraińcy na przykład nigdy nie zakładali na terenie Polski obozów zagłady. Te frazesy lidera partii „PiS” nie mają absolutnie nic wspólnego z naukami historycznymi, z faktami historycznymi”.
Zinczenko przypisał domniemaną wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego zbliżającym się wyborom parlamentarnym i dążeniu Prawa i Sprawiedliwości do konkurowania ze skrajnie prawicowymi siłami, z którymi „PiS” rywalizuje w tej części politycznego spektrum. Według niego wypowiedź dotycząca kresowego ludobójstwa w Polsce wiąże się z instrumentalizacją historii i przedwyborczymi technologiami, ale nie jest skierowana na dialog wokół tragicznych kart przeszłości.
Kijowski propagandysta ponadto w swojej wypowiedzi wspomniał: – „Współtworzyłem jedną z takich platform dialogu w latach 2014-2015, kiedy pracowałem jako wicedyrektor, a następnie doradca prezesa Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej” jednak, jak dodał – „potem zmienił się rząd w Polsce i zdali sobie sprawę, że to forum jest dla nich niebezpieczne. Nowy polski rząd przyjmuje ustawę zmieniającą między innymi procedurę wyboru szefa IPN”.
Odnosząc się do historii ludobójstwa, Zinczenko nazwał ją „skomplikowaną”. Opisał, że większość polskich historyków postrzega przyczyny tego konfliktu, a wielu z nich twierdzi, że główną przyczyną było „zbrodnicze ideologie ukraińskiego integralnego nacjonalizmu Dmytra Doncowa”. Jednak sam poszukuje innych przyczyn tego konfliktu.
„Jeśli weźmiemy wszystkie te powody chronologicznie, pierwszym jest to, że Polska zaanektowała Wołyń w 1919 roku, bez żadnego mandatu międzynarodowego. Przecież to są nasze kiedyś historyczne tereny i nieważne, że wtedy na Wołyniu mieszkało tylko 10 proc. Polaków” Kijowskich w swojej wypowiedzi powołała się na słowa Jacka Kuronia – „Polska, w przeciwieństwie do Ukrainy, ma grzech podwójnego stawania na drodze ukraińskiej państwowości. Ukraina nie ma takiego grzechu przed Polakami”.
Kijowski w celu urealnienia ukraińskiej propagandy szukał kolejnych przyczyn „konfliktu polsko-ukraińskiego w czasie II wojny światowej” i wymienia „politykę asymilacyjną i absolutnie fatalną politykę narodową międzywojennej Polski wobec mniejszości narodowych”. Powoływał się także na kontekst działań OUN-UPA – „wojna jest strasznie demoralizująca” – wymieniając również ludobójstwo Żydów dokonywane na tych terenach.
Zapytany o rolę tych organizacji, Zinczenko odpowiedział – „Oczywiście jest to kwestia ideologii OUN. Niektórzy historycy polscy, ale nie wszyscy, twierdzą, że pewna koncepcja, Doktryna Wojskowa OUN, była szeroko rozpowszechniona. Jednak kiedy zaczynamy sprawdzać te twierdzenia, okazuje się, że ten konkretny dokument w tych warunkach mogło przeczytać kilkadziesiąt osób”. Jak opisuje na Ukrainie „toczy się wiele dyskusji na temat tego, czy ten komponent ideologiczny rzeczywiście miał miejsce”, a według niego „w dzisiejszej polskiej polityce pamięci to taka „święta krowa”. W polskim parlamencie próbowano nawet zrównać ideologię ukraińskich nacjonalistów z ideologią III Rzeszy i z ideologią komunistyczną. Myśl z punktu widzenia nauki jest bardzo dyskusyjna”.
W dalszej części propagandowego wywiadu kijowski Zinczenko wysuwa pretensje wobec strony polskiej i osobiście wobec Andrzeja Dudy – „W 2018 roku prezydent Andrzej Duda przyjechał do Ołyki i powiedział, że powinniśmy opierać nasze relacje na prawdzie. A jednocześnie w tym samym przemówieniu powiedział, że liczba ukraińskich ofiar konfliktu polsko-ukraińskiego wynosi „aż” 5 tysięcy! Dlatego chcę poinformować Pana Prezydenta Dudę: Ukraiński Uniwersytet Katolicki zorganizował specjalne studium, którym kieruje profesor Uniwersytetu Gdańskiego Ihor Galagida. Udowadnia, że w konflikcie polsko-ukraińskim podczas II wojny światowej po stronie ukraińskiej zginęło 28,5 tys. osób, z czego udowodniono – imiennie – 20 tys.”
Zapytany o liczbę polskich ofiar działań OUN-UPA ukraiński historyk twierdzi z kolei – „Ot! Od dziś, począwszy od tego roku, zespół prof. Ihora Gałagidy rozpoczyna prace, które polegają na inwentaryzacji i sprawdzeniu źródeł, na podstawie których w Polsce funkcjonuje mit, że w konflikcie polsko-ukraińskim zginęło 100 tys. Polaków”. Jak mówi – „w 2016 r. Sejm RP przegłosował, że na Wołyniu, w Galicji i na Podlasiu zginęło 100 tys. Polaków, historycy byli oburzeni. Ponieważ kluczowy problem polega na tym, że fakty historyczne są ustalane na podstawie badań historycznych, a nie głosowania w parlamencie”. Dodaje, sugerując, że w Polsce dyskusja o historii jest obostrzona sankcjami karnymi – „A jeśli podaje inna liczbę, możesz spotkać się z szykanami prokuratorskimi”.
Zinczenko kwestionuje szacunki podane w pionierskiej pracy Ewy i Władysława Siemaszków z 2000 roku, twierdząc, że „istnieją pytania dotyczące metodologii”. Dlatego sugeruje czekanie na wyniki badań ukraińskich, które będą miarodajne w określeniu liczby polskich ofiar. Mówiąc o grupie ukraińskich historyków pracujących pod kierownictwem Gałągidy, Zinczenko przewiduje, że „znów na pewno znajdą się tacy ze strony polskiej, którzy podważą obiektywizm tej grupy badaczy”, ponieważ „po stronie polskiej istnieje wielka pokusa instrumentalizowania tragedii wołyńskiej dla interesów politycznych”.
W podsumowaniu Zinczenko obarcza stronę polską za brak odpowiedniego przetworzenia kwestii historycznych, mówiąc: „Suma monologów to nie dialog. Po prostu obie strony się nie słyszą – to wszystko. Dlatego dopóki polska strona nie nauczy się słuchać drugiej strony, obawiam się, że to nie zadziała”.
Przypominamy, ze ten ukraiński prostak w maju oświadczył, że ma sensu przepraszać Polski za Wołyń, bo Polska o takich przeprosinach już raz „zapomniała”.
Sprawcami Zbrodni Wołyńskiej były Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów – frakcja Stepana Bandery (OUN – B) oraz podporządkowana jej Ukraińska Powstańcza Armia (UPA). Współdziałała z nimi także część ludności ukraińskiej, która uczestniczyła zarówno w mordach na swoich polskich sąsiadach, jak i w rabowaniu ich dobytku. OUN-UPA nazywała swoje działania „antypolską akcją”. Ukrywając za tym określeniem zamiar jakim było wymordowanie i wypędzenie Polaków.
Pierwszy masowy mord na Wołyniu miał miejsce 9 lutego 1943 roku. Doszło do niego we wsi Parośla I w powiecie sarneńskim. UPA, podając się początkowo za sowieckich partyzantów, zamordowała 173 Polaków.
W marcu i kwietniu 1943 roku, porzucenie przez ukraińskich policjantów ich służby na rzecz Niemiec przyczyniło się do nasilenia zbrodni. Wielu z tych policjantów dołączyło później do UPA i wcześniej brało udział w mordowaniu Żydów. Jednym z największych aktów przemocy UPA przed lipcem 1943 roku było spalenie osady Janowa Dolina w nocy z 22 na 23 kwietnia 1943 roku, gdzie około 600 Polaków zostało zamordowanych.
W lipcu 1943 roku doszło do zaostrzenia zbrodni. W ciągu tych dni zamordowano około 10-11 tysięcy Polaków. UPA przeprowadziła skoordynowany atak na Polaków w 150 miejscowościach powiatów włodzimierskiego, horochowskiego, kowelskiego i łuckiego, w dniach 11 i 12 lipca. Mordercy specjalnie wybrali niedzielę, gdy Polacy udawali się do kościołów na Msze Święte. Ukraińscy nacjonaliści wtargnęli do kościołów, mordując cywilów i duchownych, tak jak miało to miejsce w Kisielinie i Porycku. Na Wołyniu spalono lub zniszczono około 50 katolickich kościołów. Zbrodnie trwały również w kolejnych dniach.
W wyniku ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej zginęło co najmniej 100 tysięcy Polaków.
W 2016 roku Sejm ustanowił 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP. Sejm oddaje hołd „wszystkim obywatelom II Rzeczypospolitej bestialsko pomordowanym przez ukraińskich nacjonalistów”, jak głosi ta uchwała.
Ocena rzezi wołyńskiej i roli OUN-UPA w tych wydarzeniach jest nadal przedmiotem kontrowersji i dyskusji pomiędzy Polską a Ukrainę, ponieważ gloryfikatorzy Bandery twierdzą, że oni nie są odpowiedzialni za dokonanie zbrodni na Polakach, gdyż ich działania stanowiły obronę przed atakami ze strony Polski.
Obecnie na Ukrainie działalność OUN-UPA jest kontynuowana przez bojowników AZOV, którzy wykazują podziw dla działań UPA i traktuje ją jako inspirację. Nawiązują do ruchu narodowego, walki o niepodległość Ukrainy i promują ideologię ukraińskiego nacjonalizmu.
Azov to nazwa ukraińskiej paramilitarnej grupy, która powstała w 2014 roku w trakcie konfliktu na wschodniej Ukrainie. Grupa ta jest uważana za jedną z najbardziej kontrowersyjnych i skrajnych organizacji na Ukrainie.
Azov jest związany ideologicznie z ruchem nacjonalistycznym i skrajnie prawicowym. Część jej członków wywodzi się z neonazistowskich i skrajnie prawicowych środowisk. Grupa wyznaje ideologię ukraińskiego nacjonalizmu, często odwołując się do OUN i UPA jako wzorów i inspiracji.