Kopalnia odkrywkowa węgla brunatnego w Turowie była źródłem konfliktu między Polską a Czechami przez długi czas. Sytuacja jeszcze się pogorszyła, gdy sprawa trafiła do europejskich trybunałów. Ostatecznie, w celu zażegnania sporu, Warszawa zawarła porozumienie z Pragą, które wydawało się chronić okolicę Turowa przynajmniej z czeskiej strony.
POLECAMY: Wyrok w sprawie Turowa wydało w składzie jednoosobowym sędzia oskarżona o plagiat
Jednak obecnie czeskie media donoszą, że kopalnia nadal wpływa na obniżenie poziomu wód gruntowych po stronie czeskiej, pomimo zbudowania podziemnej ściany w celu zatrzymania przepływu wody. Co więcej, twierdzą, że ta ściana działa tylko po polskiej stronie. Warto przypomnieć, że Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w 2021 roku zażądał zamknięcia kopalni ze względu na jej negatywny wpływ na środowisko.
Początkowo Czeska złożyła skargę, ale została ona wycofana po zawarciu porozumienia między Warszawą a Pragą w lutym 2022 r. Mimo to kopalnia może teoretycznie działać jeszcze przez dwadzieścia jeden lat, do 2044 roku, czyli do szacowanej daty wyczerpania zasobów.
Aby rozwiązać problem, rządy Polski i Czech uzgodniły budowę podziemnego muru o długości ponad kilometra, z głębokimi studniami po obu stronach, służącymi do monitorowania i kontroli poziomu wody. Jednak wyniki monitoringu przeprowadzonego od roku pokazują, że poziom wód po stronie czeskiej jest nadal niższy niż wcześniej, podczas gdy po stronie polskiej zaobserwowano poprawę.
W tej sytuacji, Czesi zaczęli krytykować swoje władze za podpisanie porozumienia z Polską, twierdząc, że mieszkańcy zostali pozostawieni samym sobie. Mimo to, czeskie Ministerstwo Środowiska utrzymuje, że umowa między Polską a Czechami jest ważna i nie szkodzi już interesom Czech. Warto również zaznaczyć, że Polska wypłaciła odszkodowania w wysokości 45 milionów euro za wyrządzone szkody.
