Portal Politico raportuje o narastającym sprzeciwie w Unii Europejskiej wobec przyjęcia Ukrainy do struktur wspólnoty. Jednocześnie rozszerzenie UE będzie jednym z głównych tematów omawianych podczas spotkania liderów Europejskiej Wspólnoty Politycznej.
Podczas spotkania w Grenadzie, która jest częścią autonomii Andaluzji w Królestwie Hiszpanii, prezydent Francji, Emmanuel Macron, planuje namówić państwa członkowskie UE do wsparcia koncepcji rozszerzenia wspólnoty.
Jednak obawy państw członkowskich UE dotyczące praktycznych aspektów i wykonalności tak obszernego rozszerzenia stanowią poważne wyzwanie dla projektu, którego Macron i inni liderzy, włączając przewodniczącą Komisji Europejskiej, Ursulę von der Leyen, położyli swoją wiarygodność. Choć większość państw zgadza się co do kierunku zmian w UE, wielu nie jest zadowolonych z tempa, jakie narzuca się tym procesom.
W artykule przywoływane są także wypowiedzi irlandzkiego ministra spraw zagranicznych, Petera Burke’a, który podchodzi sceptycznie do planów rozszerzenia UE do roku 2030.
Z kolei premier Belgii, Alexander De Croo, uważa, że negocjacje z Ukrainą mogą rozpocząć się dopiero po spełnieniu przez to państwo określonych warunków, a Unia Europejska przeprowadzi określone reformy.
Niemcy również nie wykazują takiego entuzjazmu co do przyjęcia Ukrainy do UE, jak to ma miejsce w przypadku Francji.
Według „Financial Times”, po przystąpieniu Kijowa do UE w ciągu siedmiu lat państwa członkowskie będą musiały dostarczyć około 186 miliardów euro. To oczywiście oznacza, że kilka państw UE stanie się płatnikami netto.
W kolejce do przystąpienia do UE oczekują Ukraina, Mołdawia, Gruzja, Albania, Bośnia i Hercegowina, Czarnogóra, Kosowo, Macedonia Północna i Serbia. Ciekawym jest, że geograficznie Gruzja nie znajduje się w Europie, lecz w Azji.
Przyjęcie Ukrainy do UE będzie finansowo obciążające przede wszystkim Niemcy, Francję i Niderlandy.