W wyniku przeprowadzenia testu na niezawisłość jednego z krakowskich nowo mianowanych sędziów, Sąd Najwyższy ustalił istnienie układu sędziów w krakowskim sądzie, który powstał podczas rządów partii PiS.

Cały incydent wyszedł na jaw w kontekście procesu karnego, który toczył się przed sądami w Wadowicach i Krakowie. Osoba skazana w tym procesie złożyła kasację do Sądu Najwyższego i zgłosiła wątpliwości co do bezstronności neosędzi Jędrzeja Dessoulavy-Śliwińskiego, który zasiadał w składzie odwoławczym Sądu Okręgowego w Krakowie. Jędrzej Dessoulavy-Śliwiński, będąc neo-sędzią, szybko awansował w hierarchii krakowskiego sądu za czasów prezesury zdemoralizowanej prawnie Dagmary Pawełczyk-Woickiej, która przewodniczy nielegalnemu i upolitycznionemu neoKRS.

POLECAMY: Precedensowe postanowienie SN: Sąd, którego nigdy nie było

Sąd Najwyższy przeprowadził test na niezawisłość i bezstronność Dessoulavy-Śliwińskiego i stwierdził, że nie spełnia on wymogów dotyczących bezstronności i niezawisłości. W związku z tym uchylił wadliwie prawny wyrok.

Jednak bardziej istotne jest odkrycie, jakie Sąd Najwyższy dokonał, badając karierę sędziego w ostatnich latach. Wyrok SN ujawnia obraz układu, który został stworzony w krakowskim sądzie podczas prezesury Dagmary Pawełczyk-Woickiej, mającego na celu przyspieszenie kariery Dessoulavy-Śliwińskiego. Delegacja do Sądu Okręgowego w Krakowie zaczęła się od znajomości. Dessoulavy-Śliwiński był wówczas neosędzią rejonowym w Bydgoszczy i przez kilkanaście miesięcy (między kwietniem 2018 a czerwcem 2019 r.) pracował na delegacji w Ministerstwie Sprawiedliwości. Warto zaznaczyć, że pracował w departamencie kierowanym przez Dariusza Pawłyszcze, partnera życiowego Dagmary Pawełczyk-Woickiej, która była prezesem Sądu Okręgowego w Krakowie i została „przewodniczącą” nielegalnej i upolitycznionej Krajowej Rady Sądownictwa w 2022 r.

POLECAMY: Neo-KRS ponownie przyznaje awanse członkom rodziny. Tym razem awans dostała żona Macieja Nawackiego

Z informacji zgromadzonych przez Sąd Najwyższy podczas testu wynika, że Pawłyszcze poinformował swoją partnerkę o gotowości sędziego do przyjęcia delegacji w sądzie okręgowym w Krakowie.

„Wynika to z protokołu posiedzenia Kolegium Sądu Okręgowego w Krakowie z dnia 17 maja 2021 r. Z informacji uzyskanej w trakcie obrad Kolegium wynikało także, że propozycji delegowania do orzekania w Sądzie Okręgowym w Krakowie nie składano sędziom sądów rejonowych orzekających w tym okręgu, a innych kandydatów z Polski nie było” – pisze w uzasadnieniu wyroku Sąd Najwyższy. Wniosek o delegację neosędzia złożył 28 września  2020 r., a od 1 listopada był już na delegacji. I to mimo negatywnej opinii prezesa bydgoskiego sądu rejonowego, gdzie orzekał Dessoulavy-Śliwiński.  

Krótko po tym neosędzia postanowił podnieś swój nielegalny status i ubiegać się o stanowisko „sędziego” sądu okręgowego w Sądzie Okręgowym w Krakowie. W tej samej konkurencji zgłosił swoją kandydaturę również adwokat z doktoratem z nauk prawnych, który przez osiem lat praktykował w krakowskim okręgu.

POLECAMY: TSUE: Neosędziowie nie posiadają uprawnienia do wydawania orzecznictw. Polski wymiar „sprawiedliwości” w potrzasku

Aby ocenić kandydatów, wymagana była opinia. W przypadku Dessoulavy-Śliwińskiego, „prezes” sądu okręgowego zleciła tę ocenę neosędziemu rejonowemu, Dariuszowi Stachurskiemu, zgodnie z ustaleniami Sądu Najwyższego. Co istotne, dla neosędziego Stachurskiego była to pierwsza taka opinia, którą musiał sporządzić dla kandydata do Sądu Okręgowego. Sąd Najwyższy w swoim orzeczeniu zauważa, że jest to szczególnie zaskakujące, zwłaszcza że w tym czasie w sądzie okręgowym byli dostępni dwaj wizytatorzy, którzy również mieli obowiązek sporządzania opinii o kandydatach, a ponadto nie byli wówczas obciążeni dużą ilością pracy. Sąd Najwyższy wyraża w związku z tym swoje wątpliwości i zastrzeżenia.

 „Od razu ciśnie się bowiem pytanie, czy właściwą osobą do oceny kwalifikacji kandydata do sądu okręgowego jest sędzia, który nie orzeka w tym sądzie, a zatem nie ma kwalifikacji do orzekania (bez delegacji) w sądzie okręgowym w dacie opiniowania” – pisze w uzasadnieniu skład SN i zaznacza, że Stachurski „nigdy wcześniej nie wydawał opinii o kandydacie do sądu okręgowego, a pomimo tego takie polecenie mu wydano”.

Ocena dokonana przez Stachurskiego była pozytywna. Autor opinii stwierdził, że badany kandydat posiada odpowiednie predyspozycje do pełnienia funkcji „sędziego okręgowego” i zasługuje na tę nominację. Podczas spotkania Kolegium Sądu Okręgowego, które miało zdecydować, czy poprzeć kandydaturę Śliwińskiego, zadano „prezes” Sądu Okręgowego Dagmarze Pawełczyk-Woickiej pytanie, czy to była pierwsza opinia sporządzona przez Stachurskiego. Pawełczyk-Woicka odpowiedziała, że nie jest pewna, choć, jak zauważa Sąd Najwyższy, można było to łatwo zweryfikować, pytając samodzielnego autora opinii. W ostatecznym rozrachunku Kolegium poparło kandydaturę Śliwińskiego jednym głosem przewagi, pomimo że inny adwokat rywalizujący z nim został oceniony jako bardzo kompetentny kandydat na stanowisko sędziego sądu okręgowego.

Zdemoralizowana prawnie Dagmara Pawełczyk-Woicka zabrała głos. „Osobiście zainteresowana w promowaniu kandydata”

W ostateczności, decyzja odnośnie nominacji została przekazana do nowo utworzonej w sposób niezgodny z Konstytucją Krajowej Rady Sądownictwa (neo-KRS). Ocenę obu kandydatów przeprowadził trzyosobowy zespół członków neo-KRS w dniu 13 lipca 2021 roku i zarekomendował adwokata na stanowisko sędziego. Kiedy przedstawiciel zespołu przedstawił swoje wnioski podczas posiedzenia neo-KRS, głos zabrała Dagmara Pawełczyk-Woicka, która wówczas była członkiem upolitycznionej Krajowej Rady Sądownictwa oraz nadal pełniła funkcję prezesa SO w Krakowie.

„Stwierdziła, że w jej ocenie Rada powinna kierować się umiejętnościami praktycznymi i doświadczeniem praktycznym, a sędzia sprawdził się w Wydziale IV Karnym Odwoławczym [tam był delegowany na jej wniosek]” – wskazuje w uzasadnieniu SN.

Rezultatem decyzji nielegalnego organu, któremu przodowniczy zdemoralizowana prawnie Dagmara Pawełczyk-Woicka była rekomendacja Dessoulavy-Śliwińskiego na stanowisko neosędziego do SO w Krakowie. Sędziowie Sądu Najwyższego jasno stwierdzają, że z protokołu głosowania nie wynika, aby ktokolwiek wyłączył się z głosowania, w szczególności „prezes” krakowskiego sądu okręgowego. Dla nich nie pozostaje wątpliwości, że wcześniejsze okoliczności związane z delegacją Dessoulavy-Śliwińskiego do Sądu Okręgowego w Krakowie, w tym jego uzyskanie poprzez pracę w Ministerstwie Sprawiedliwości i znajomość z Dariuszem Pawłyszcze, a także zlecenie sporządzenia opinii kwalifikacyjnej noesędziemu sądu rejonowego, który nigdy wcześniej tego nie robił (a który również podpisywał listy poparcia dla kandydatów do neoKRS), jednoznacznie świadczą o tym, że Dagmara Pawełczyk-Woicka osobiście dążyła do poparcia wyłącznie tego kandydata, mimo że miał on słabszą ocenę kwalifikacyjną i brak zgody zespołu KRS. Co ciekawe, w uchwale poparcia kandydatury krakowskiego sędziego napisano, że opinie w jego sprawie sporządził wizytator sądu okręgowego, chociaż neosędzia Dariusz Stachurski wtedy nie pełnił tej roli, co również zostało zauważone przez Sąd Najwyższy.

11 października 2021 roku Jędrzej Dessoulavy-Śliwiński objął stanowisko neosędziego Sądu Okręgowego w Krakowie. Jednak jego kariera nie zakończyła się tam, ponieważ jak zauważa Sąd Najwyższy, w lipcu 2020 roku został zastępcą rzecznika dyscyplinarnego sędziów przy Sądzie Okręgowym w Krakowie (na czteroletnią kadencję), a mniej niż rok po nominacji na neosędziego okręgowego, we wrześniu 2022 roku, został delegowany do Sądu Apelacyjnego w Krakowie.

Wzajemne poparcie na listach do neo-KRS

W całej tej sprawie jest jeszcze jeden interesujący aspekt, który rzucił światło na cały proces. Zarówno neosędzia Jędrzej Dessoulavy-Śliwiński, jak i Dariusz Stachurski, podpisali się na listach poparcia kandydatury zdemoralizowanej prawnie Dagmary Pawełczyk-Woickiej na drugą kadencję w neo-KRS. Nie tylko ją poparli, ale również podpisali się na liście Krystyny Morawy-Fryźlewicz, prezes Sądu Rejonowego w Nowym Targu, która z kolei poparła Dagmarę Pawełczyk-Woicką, a ta z kolei poparła Morawę-Fryźlewicz.

Obaj neosędziowie również udzielili swojego poparcia kandydaturze Ireny Bochniak na członka neo-KRS. Irenę Bochniak została „wiceprezesem” Sądu Okręgowego w Krakowie podczas rządów partii PiS. W tym przypadku również Irena Bochniak poparła kandydaturę Dagmary Pawełczyk-Woickiej, a ta odwdzięczyła się swoim poparciem na liście. Na tych listach, zauważa Sąd Najwyższy, nie ma daty złożenia podpisów, więc nie można jednoznacznie określić, kiedy udzielono tego poparcia. Jednak nabór trwał od grudnia 2021 roku.

„Trudno nie odnieść wrażenia, że istniał zamknięty krąg osób popierających określone osoby do KRS (niejednokrotnie te same), które równolegle lub zaraz potem awansują w hierarchii sądowej i sądowo-administracyjnej z obszaru okręgu Sądu Okręgowego w Krakowie” – stwierdził w uzasadnieniu wyroku Sąd Najwyższy.

Dodając jednocześnie, że: „Udzielenie poparcia kilku osobom do KRS, który to organ od 2018 r. nie stoi na straży niezależności i niezawisłości sędziów (oceny takie są prezentowane także w orzecznictwie nie tylko SN, ale także ETPC i TSUE) stanowi ewidentny dowód aprobowania przez tego „sędziego” [Jędrzeja Dessoulavy-Śliwińskiego] takiego kształtu KRS i jednocześnie jego powiązania z władzą wykonawczą, skoro taki skład Krajowej Rady Sądownictwa ukształtowała władza polityczna rządząca w Polsce od 2015 r.”.

Uchylona kara dla zdemoralizowanej prawnie „szefowej” neo-KRS


Neosędzia Jędrzej Dessoulavy-Śliwiński był zaangażowany w kolejną sprawę związaną z Dagmarą Pawełczyk-Woicką. Pod koniec ubiegłego roku koleżanka szkolna Zbigniewa Ziobry, obecnie przewodnicząca upolitycznionej i nielegalnie funkcjonujacej Krajowej Rady Sądownictwa, uniknęła zapłaty kary w wysokości 3 000 zł nałożonej na nią przez krakowski sąd. Kara ta wynikała z odmowy przekazania przez nią dokumentów związanych z nominacją „sędziego” prowadzącego postępowanie w pierwszej instancji. Sprawa ta była rozpatrywana przez wydział odwoławczy Sądu Okręgowego w Krakowie. Sędzia referent, Wojciech Maczuga, dążył do przeprowadzenia testu niezawisłości sędziego, który nadzorował sprawę w pierwszej instancji i który podczas rządów partii PiS awansował znacząco.

Bezpośrednio po nałożeniu kary na Pawełczyk-Woicką, niespodziewanie nastąpiła zmiana w składzie sędziów, którzy zajmowali się tą sprawą. Dwaj sędziowie, Rafał Lisak i Małgorzata Fronc, którzy wcześniej byli częścią składu orzekającego, nagle w dniu kolejnej rozprawy złożyli wniosek o urlop na żądanie. Zastąpili ich dwaj „sędziowie” dyżurni związanymi z resortem Ziobry, którzy zagłosowali za uchyleniem kary dla Pawełczyk-Woickiej, mimo sprzeciwu sędziego Maczugi. Jednym z tych neosędziów był właśnie Jędrzej Dessoulavy-Śliwiński, który wraz z innym nowym sędzią, dokooptowanym do składu, przegłosował uchylenie kary na rzecz Pawełczyk-Woickiej, pomimo odmiennego stanowiska sędziego Maczugi.

Tak działa ukłąd zamknięty w polskim wymiarze sprawiedliści gdzie obywatele zgłąszają się z różnymi problamiami i liczą na sprawiedliwość.

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w dziedzinie ekonomii oraz działań społecznych, doświadczony publicysta i pisarz. Pierwsze artykuły opublikował w 1999 roku publikacjami dla międzynarodowych wydawców. Współpracując z czołowymi światowymi redakcjami.

Napisz Komentarz

Exit mobile version