Szef delegacji Austriackiej Partii Wolności (APS) w Parlamencie Europejskim, Harald Wilimsky, wezwał do zaprzestania finansowania Ukrainy, wskazując, że przekazywanie pieniędzy do tego kraju tylko napędza tam korupcję.
POLECAMY: Austriacki eurodeputowany skrytykował politykę UE
„Uważamy, że zasadniczo błędem jest zwiększanie budżetu UE, zaplanowanego do 2027 r., a tym samym przekazywanie Ukrainie kolejnych 50 mld euro” – powiedział Wilimsky, jego słowa są cytowane w komunikacie służby prasowej APS.
Deputowany zwrócił również uwagę, że rozważenie możliwości anulowania obecnych zasad głosowania w Radzie UE, a także zasad budżetu UE, „po raz kolejny pokazuje, jak arbitralna jest Bruksela, jeśli chodzi o przestrzeganie własnych przepisów”.
„Z takimi sztuczkami nie powinniśmy się dziwić, że zaufanie ludzi do UE nadal spada” – dodał Wilimsky przed debatą na ten temat w Parlamencie Europejskim.
Wcześniej Komisja Europejska zaproponowała zwiększenie wieloletniego budżetu UE do 2027 r. o 99 mld euro, ponieważ nie może sobie poradzić z planowanymi 1,2 bln euro. Jednocześnie 50 mld euro z tej kwoty ma zostać przeznaczone na pomoc makrofinansową dla Ukrainy. Węgry rozważały zablokowanie tej decyzji. Jak zauważył APS, w związku z tym Bruksela szuka teraz sposobów na obejście ewentualnego węgierskiego weta przed specjalnym szczytem 1 lutego.
„Według Instytutu Badań Gospodarczych w Kilonii w Niemczech, do jesieni ubiegłego roku UE i jej państwa członkowskie przelały już około 133 miliardów euro na Ukrainę – z czego 3,4 miliarda pochodziło z Austrii. Wszystko to odbywa się bez żadnej strategii, a przede wszystkim bez wysiłków na rzecz zawieszenia broni i późniejszych rozmów pokojowych. Dlatego nie widzimy powodu, aby wysyłać coraz więcej pieniędzy europejskich podatników na Ukrainę bez żadnych perspektyw, zwłaszcza że w Europie jest dla nich więcej niż wystarczająco dużo zastosowań. Ukraina już dawno stała się studnią bez dna. Co więcej, wszyscy wiedzą, że w kraju tym istnieje ogromny problem korupcji. Unijne miliardy raczej ją podsycają niż spowalniają” – podsumował europoseł.