Pismo wysłane w środę do marszałka Sejmu przez Państwową Komisję Wyborczą (PKW), w którym żądano podania podstaw prawnych decyzji o wygaszeniu mandatów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, może budzić zdziwienie. Członkowie PKW, w tym prawnicy i sędziowie, powinni być doskonale zaznajomieni z faktem, że mandaty obu polityków PiS przestały obowiązywać nie z inicjatywy marszałka, lecz w momencie ogłoszenia prawomocnego wyroku sądu, który skazał obu panów na kary więzienia. Jednak realizując specjalne zadanie, strugają głupków i przedłużają bezpodstawne postępowanie w sprawie obu kryminalistów.
Minęło ponad miesiąc od momentu, gdy warszawski Sąd Okręgowy ogłosił wyrok, który ostatecznie skazał Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika na kary dwuletniego pozbawienia wolności za nadużycie władzy w związku z tzw. aferą gruntową.
Sąd stwierdził, że obaj, będąc wówczas szefami CBA, samodzielnie wykreowali całą sprawę, próbując oskarżyć koalicjanta PiS i lidera Samoobrony, Andrzeja Leppera, o rzekome łapówkarstwo. Prowokacyjne działania, w tym fałszowanie dokumentów, nie przyniosły zamierzonych rezultatów, gdyż Lepper nie przyjął żadnej łapówki, a próba usunięcia go z życia publicznego zakończyła się niepowodzeniem. Koalicja rozpadła się, a PiS nie zdołał zdobyć poparcia elektoratu Samoobrony, co było głównym celem całej operacji. W przedterminowych wyborach w 2007 roku zwyciężyła Platforma Obywatelska, która utworzyła rząd z Polskim Stronnictwem Ludowym.
Po latach batalii prawnych, obejmujących Sąd Najwyższy i Trybunał Konstytucyjny, oraz po nieuzasadnionym ułaskawieniu ich przez prezydenta przed prawomocnym wyrokiem w 2015 roku, Kamiński i Wąsik ostatecznie 20 grudnia 2023 roku usłyszeli prawomocne wyroki skazujące, nakładające na nich kary więzienia.
W chwili publicznego ogłoszenia wyroku, obaj politycy z ramienia PiS utracili nieodwołalnie swoje mandaty poselskie. Zgodnie z artykułem 99 ust. 3 konstytucji, osoba skazana prawomocnym wyrokiem na karę pozbawienia wolności za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego nie może pełnić funkcji posła ani senatora. Kamiński i Wąsik zostali skazani zgodnie z tym postanowieniem, co automatycznie pozbawiło ich statusu posłów.
W kontekście obsadzenia mandatu po Mariuszu Kamińskim sytuacja jest inna niż w przypadku Macieja Wąsika. W sprawie Wąsika dokumentacja została nieprawidłowo przejęta przez nielegalną Izby Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego, złożonej z tzw. neosędziów, czyli nominatów upolitycznionej neoKRS z okresu rządów PiS. Mimo kontrowersji, ta nielegalna izba uznała, że decyzja marszałka Sejmu, Szymona Hołowni, o wygaśnięciu mandatu Wąsika była nieskuteczna. Warto jednak zaznaczyć, że to orzeczenie nie ma związku z samym mandatem poselskim Wąsika, ponieważ marszałek Sejmu pełni jedynie rolę formalną. Mandat Wąsika stracił ważność w chwili prawomocnego skazania go na karę więzienia.
Przypominamy, że nasza kancelaria złożyła przeciwko tym dewiantom prawnym zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w związku z wydawaniem orzeczeń bez uprawnień i bez akt oraz podszywaniem się do legalny sąd.
Na dowód tego, że kryminaliści z PiS utracili mandaty poselskie przedstawiamy zdjęcie komunikatu wydanego przez KPRP, z jakiego wynika, ze Duda, uznał prawomocny wyrok karny wydany w dniu 20.12.2023 roku przez SO w Warszawie ich sprawie obu skazańców. Zatarcie skazania obowiązuje od 23.01.2024 roku.
W związku z powyższym z całą stanowczością uznać należy, że ich mandaty poselskie wygasły z mocy prawa na podstawie art. 247 § 1 pkt 2 Kodeksu wyborczego w związku z art. 99 ust. 3 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej oraz art. 11 § 2 pkt 1 Kodeksu wyborczego.
Nawet pomimo oczywistych wątpliwości co do wiarygodności orzeczeń tej „neoizby”, marszałek Hołownia postanowił, że nie będzie składał wniosku o obsadzenie mandatu po Macieju Wąsiku. Zgodnie z postanowieniami konstytucji, mandat ten pozostanie nieobsadzony do końca kadencji.
Mimo to, marszałek Sejmu złożył wniosek do Państwowej Komisji Wyborczej (PKW), aby wskazała potencjalnych kandydatów zdolnych do objęcia mandatu po Mariuszu Kamińskim. Niemniej jednak, PKW unikała odpowiedzi na to żądanie. Konkretnie, w środę przesłała pismo do marszałka Sejmu, prosząc o udzielenie informacji dotyczącej „podstaw prawnych zgłoszenia wniosków o obsadzenie mandatu” po Kamińskim.
— Oni po prostu panicznie boją się w tej PKW podjąć jakąkolwiek decyzję, choć jako prawnicy i sędziowie powinni doskonale wiedzieć, że mandaty obu polityków PiS wygasły w momencie ogłoszenia w ich sprawie prawomocnego wyroku — podał portal Onet powołując się na rozmowę z osobą znająca realia pracy Komisji. — Grają na czas, licząc, że sytuacja się rozmydli. A może Jarosław Kaczyński wskaże Kamińskiego i Wąsika jako kandydatów do europarlamentu? Wtedy te mandaty w polskim Sejmie będą im już na nic — podkreśla.
— Mówiąc krótko, decyzja w sprawie obsadzenia mandatów po Kamińskim i Wąsiku nie zapadnie szybko. Raczej później niż późno. Tym bardziej, że — nie bez powodu — prezydent od grudnia zwleka z powołaniem do PKW nowych, wybranych przez Sejm osób, które zniosłyby PiS-owską większość, jaka obecnie panuje w PKW — wskazuje rozmówca Onetu.
W Państwowej Komisji Wyborczej (PKW) powinno zasiadać dziewięć członków. Dwóch z nich to sędziowie wskazani przez Trybunał Konstytucyjny (Wojciech Sych) oraz Naczelny Sąd Administracyjny (sędzia Sylwester Marciniak), a ich kadencja trwa dziewięć lat. Oprócz nich w składzie Komisji powinno być siedmiu członków wybranych przez Sejm z poprzedniej kadencji. Jednak obecnie w PKW zasiada jedynie pięciu członków zamiast siedmiu, jak przewiduje ustawa. Powód tej sytuacji wynika z faktu, że choć początkowo wybrano siedmiu członków, dwie osoby zrezygnowały z pełnienia funkcji w trakcie kadencji. Obecnie w PKW zasiadają: Ryszard Balicki i Konrad Składowski (wybrani przez Koalicję Obywatelską), Dariusz Lasocki i Arkadiusz Pikulik (nominowani przez Prawo i Sprawiedliwość), oraz Maciej Miłosz (delegowany przez Konfederację).
Kadencja wspomnianych pięciu członków wygasła równocześnie z zakończeniem kadencji poprzedniego Sejmu. Na ich miejsce wybrano siedem nowych osób, a są to: Konrad Składowski i Ryszard Balicki (nominowani przez Koalicję Obywatelską), Mirosław Suski i Arkadiusz Mikulik (delegowani przez Prawo i Sprawiedliwość), Maciej Kliś (reprezentujący Trzecią Drogę-PSL), Paweł Gieras (związany z Polską 2050) oraz Ryszard Kalisz (reprezentujący Lewicę).
— A jeśli w ogóle jakaś decyzja zapadnie, to będzie taka sama w odniesieniu tak do Kamińskiego, jak do Wąsika, bez względu na opinie SN — wyjaśnia. — Powiem więcej. Oni tam, w tej obecnej PKW mieli podobno dostać od Mastalerka (Marcina, szefa gabinetu prezydenta — red.) polecenie, aby absolutnie nie wypowiadać się publicznie na temat mandatów Kamińskiego i Wąsika. Wokół tej sprawy ma być cisza i przeciąganie jej w nieskończoność — podsumowuje rozmówca Onetu.
Już w grudniu wskazani przez nowy rząd nowi członkowie PKW powinni zostać nimanowani przez prezydenta do Państwowej Komisji Wyborczej (PKW). Jednak do tej pory taki krok nie został podjęty, a przyczyny tego zaniechania nie zostały wyjaśnione przez Kancelarię Prezydenta.
— Prezydent mógłby powołać nas dosłownie dzień po tym, jak dokumenty z Sejmu trafiły do niego w grudniu. Nie zrobił tego. Nie wiem, dlaczego się prezydentowi nie podobamy — mówi Onetowi Ryszard Kalisz, były szef kancelarii prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i wieloletni polityk lewicy.
— To, co teraz robi PKW w sprawie panów byłych posłów Kamińskiego i Wąsika jest dla mnie niepojęte. Przecież zasiadający w Komisji prawnicy mają obowiązek mieć tę podstawową wiedzę prawniczą, mówiącą o tym, że na mocy tak konstytucji, jak Kodeksu wyborczego, osoby skazane prawomocnie na kary więzienia tracą mandaty poselskie. A oni pytają marszałka Sejmu o jakieś podstawy prawne. No, to może zadziwiać — podkreśla.
— Ja, gdybym już został oficjalnie powołany do tego gremium, to na forum PKW jednoznacznie bym stwierdził, że mandaty poselskie panów Kamińskiego i Wąsika wygasły 20 grudnia 2023 r., kiedy sąd wygłosił ostatnie słowo z publicznie ogłaszanego wyroku, skazującego obu polityków PiS. Ale cóż, być może ktoś w obecnej PKW woli tego publicznie nie usłyszeć — podsumowuje.
Obecna PKW przeciągnie swoje działanie aż do wyborów samorządowych?
— Zgodnie z prawem obecna PKW, nawet po wybraniu jej nowych członków, w nowej kadencji Sejmu, ma aż 150 dni na dokończenie swojego funkcjonowania w tym dotychczasowym składzie — mówi Onetowi mec. Przemysław Rosati, szef Naczelnej Rady Adwokackiej. — To zaś oznacza, że PKW wybrana w poprzedniej kadencji Sejmu, w której PiS miał większość, może przeciągnąć swoją działalność do wiosny, czyli prawie do wyborów samorządowych, które mają odbyć się 7 kwietnia — wskazuje.
— Te 150 dni, czyli pięć miesięcy przedłużenia działania „starej” PKW liczy się od dnia wyborów, czyli od 15 października 2023 r. Jakby nie liczyć, dotychczasowa PKW może działać do połowy marca. Czyli niemal do wyborów samorządowych. Jakiś kompletny absurd — podkreśla szef NRA.
— Nie potrafię wyjaśnić, z jakich powodów prezydent zwleka z powołaniem nowych członków PKW, których Sejm wybrał w grudniu ub.r. Tym bardziej że Komisja, która obecnie funkcjonuje, powinna ograniczyć się do czynności administracyjnych, wyłącznie tych niezbędnych, bo oni są przecież w fazie schyłkowej, a kadencja PKW formalnie się zakończyła — mówi nam mec. Rosati. — To trochę robi się taka zabawa w przeciąganie liny. Ze szkodą dla praworządności i, co ważniejsze, dla obywateli oraz prawidłowości procesu wyborczego, który już się rozpoczął — podsumowuje.