W ostatnich dniach w Polsce doszło do poważnych powodzi, które dotknęły m.in. Ziemię Kłodzką. Choć w pierwszej kolejności myślimy o pomocy ofiarom i ich rodzinom, nie można pominąć kwestii, które wracają jak bumerang – problemów z zarządzaniem ryzykiem powodziowym, budową zbiorników retencyjnych i roli polityków oraz ekologów w tym procesie. Dyskusja na ten temat nasiliła się po pytaniu zadanym w Sejmie Szymonowi Hołowni, który odpowiedział na nie w emocjonalny sposób, co wywołało kolejną falę kontrowersji.

POLECAMY: Tusk 13 września powiedział: „prognozy nie są alarmujące”. Aktualnie powódź idzie w setki milionów strat

Historia protestów przeciwko budowie zbiorników retencyjnych

W 2019 roku pojawiły się plany budowy dziewięciu zbiorników retencyjnych na Ziemi Kłodzkiej. Ich celem było zmniejszenie ryzyka powodziowego na tych terenach, które ze względu na ukształtowanie geograficzne są szczególnie narażone na tego typu kataklizmy. Projekt zakładał konieczność przesiedlenia około 1200 osób, co wywołało sprzeciw lokalnej społeczności.

Do mieszkańców dołączyli także ekolodzy, którzy obawiali się negatywnego wpływu na środowisko naturalne. Jedną z osób wspierających protesty była Monika Wielichowska, obecna wicemarszałek Sejmu z ramienia Koalicji Obywatelskiej. Skutkiem sprzeciwu było wstrzymanie budowy większości zbiorników. Wielu ekspertów zadaje dziś pytanie: czy gdyby plany budowy zbiorników zostały zrealizowane, skala zniszczeń podczas ostatnich powodzi byłaby mniejsza?

Szymon Hołownia kontra pytania o zbiorniki retencyjne

W obliczu powodzi temat zbiorników retencyjnych powrócił do debaty publicznej. Podczas jednej z konferencji prasowych dziennikarz TV Republika zapytał marszałka Sejmu Szymona Hołownię o tę kwestię, na co Hołownia odpowiedział z wyraźnym oburzeniem. Jego odpowiedź była niezwykle emocjonalna:

„Jeżeli chce pan dzisiaj jątrzyć, jeżeli chce pan dzisiaj robić rozliczenia, jeżeli chce pan dzisiaj oskarżać, jeżeli chce pan partyjnych wojenek, to niech je sobie pan sam robi. My dzisiaj robimy wszystko, żeby pomóc powodzianom. (…) To, czego dzisiaj potrzebujemy, to rąk do pracy, potrzebujemy wody butelkowanej, potrzebujemy środków czystości, potrzebujemy środków higieny, bo ludzie nie mają co pić, nie mają się w czym umyć, ludzie potracili dobytki całego życia i o tym dzisiaj powinniśmy rozmawiać, a nie o tym, że znowu będziecie próbowali szczuć jednych Polaków na drugich”.

Hołownia nie odniósł się jednak bezpośrednio do działań Moniki Wielichowskiej, co wywołało dodatkowe kontrowersje. Dziennikarz próbował ponownie nawiązać do tematu zbiorników retencyjnych, jednak spotkał się z kolejnym ostrym komentarzem:

„A co pan zrobił, żeby wybudować te zbiorniki retencyjne, co pan zrobił w ostatnich latach, żeby zwiększyć bezpieczeństwo powodziowe Polski? (…) Mocnym w gębie to łatwo być po szkodzie. Robi pan dzisiaj karierę, robi pan dzisiaj pieniądze na ludzkiej krzywdzie. Zachęcam pana do etycznej refleksji nad pana postawą” – zakończył Hołownia.

Analiza sytuacji – jakie są przyczyny powodzi?

Powodzie to złożony problem, którego rozwiązanie wymaga wieloletnich działań. W Polsce, szczególnie na terenach narażonych na wylewy rzek, takich jak Ziemia Kłodzka, konieczne są inwestycje w infrastrukturę przeciwpowodziową, w tym właśnie w budowę zbiorników retencyjnych. Z jednej strony, takie inwestycje mogą uratować życie i dobytek wielu ludzi, z drugiej – wiążą się z koniecznością wysiedlenia mieszkańców i mogą mieć negatywny wpływ na środowisko.

Ekologowie argumentują, że budowa zbiorników retencyjnych może prowadzić do zniszczenia naturalnych ekosystemów, co w dłuższej perspektywie również może przyczynić się do pogłębienia problemu powodzi. Tymczasem zwolennicy tego typu inwestycji wskazują, że obecne zniszczenia byłyby znacznie mniejsze, gdyby plany z 2019 roku zostały zrealizowane.

Co dalej?

Debata na temat budowy zbiorników retencyjnych i zarządzania ryzykiem powodziowym nie zakończy się po ustąpieniu wody. Przyszłe decyzje polityków i działania na poziomie lokalnym będą kluczowe dla zapobiegania podobnym katastrofom w przyszłości. Warto zadać sobie pytanie: czy w obliczu zmian klimatycznych i rosnącego ryzyka powodziowego, jesteśmy gotowi na kompromisy, które mogą wymagać trudnych decyzji, takich jak przesiedlenia czy ingerencje w środowisko naturalne?

Sytuacja pokazuje, że emocje i polityczne spory nie powinny przesłaniać meritum problemu – konieczności podejmowania działań, które w przyszłości mogą uratować życie i majątek setek ludzi. Bez wątpienia, zarówno inwestycje w infrastrukturę, jak i odpowiedzialna polityka środowiskowa muszą iść w parze.

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w dziedzinie ekonomii oraz działań społecznych, doświadczony publicysta i pisarz. Pierwsze artykuły opublikował w 1999 roku publikacjami dla międzynarodowych wydawców. Współpracując z czołowymi światowymi redakcjami.

Napisz Komentarz

Exit mobile version