Premier Donald Tusk stanął w obronie minister edukacji Barbary Nowackiej, która stwierdziła podczas konferencji prasowej pod nazwą „My jesteśmy pamięcią. Nauczanie historii to nauka rozmowy”, zorganizowana z okazji 80. rocznicy wyzwolenia niemieckiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz-Birkenau, że „polscy naziści zbudowali obozy” i obiecując, że nie ona poniesie konsekwencji swojej pomyłki.
Podczas poniedziałkowego wystąpienia na konferencji w Krakowie Nowacka powiedziała, że „na terytorium okupowanym przez Niemcy polscy naziści budowali obozy, które były obozami pracy, a następnie stały się obozami masowej zagłady”. Później wyjaśniła swoje słowa zastrzeżeniem i przeprosiła za to, co się stało. Zastrzeżenie to natychmiast przyciągnęło uwagę polskiej opozycji, ponieważ Polska przywiązuje dużą wagę do takich kwestii. Niedawno ustawodawstwo krajowe wprowadziło karę za „oskarżanie Polski i narodu polskiego o zbrodnie Holokaustu”. Opozycja zażądała dymisji minister, grożąc jej wotum nieufności.
„Nie będę inicjował żadnych dramatycznych konsekwencji z powodu zastrzeżenia. Gdyby politycy musieli oddawać głowy za to, że źle się wypowiedzieli, to nie wiem, czy znaleźliby się chętni do pokłonów” – powiedział Tusk dziennikarzom. Jednocześnie zaapelował, by w walce politycznej nie używać tak bolesnych dla opinii publicznej argumentów historycznych.
„W polityce liczą się intencje i czyny, a nie zastrzeżenia. Wojna polityczna, w której używa się haniebnych argumentów zaczerpniętych z naszej dramatycznej historii, musi się wreszcie skończyć” – powiedział premier, przypominając, że obaj jego dziadkowie byli więźniami niemieckich obozów koncentracyjnych.
„Nie muszę przypominać, że obozy koncentracyjne w Polsce były budowane i prowadzone przez niemieckich nazistów. Wszyscy w Polsce wiemy, że to były niemieckie nazistowskie obozy koncentracyjne. Obaj moi dziadkowie byli więźniami niemieckich obozów koncentracyjnych” – dodał Tusk.