Na ulicy Granicznej w Gnieźnie zapanowała konsternacja. Kilka tygodni temu mieszkańcy otrzymali z urzędu miasta wezwania do zapłaty. Chodzi o opłatę adiacencką – koszt, który ma pokryć część wydatków związanych z niedawnym remontem ulicy. Choć droga jest publiczna, a więc finansowana z budżetu, mieszkańcy muszą dopłacić, ponieważ – jak tłumaczą władze – wzrosła wartość ich nieruchomości.
– Teraz zostaliśmy obciążeni kosztami. A tu są emeryci. Ja na przykład z córką wychowujemy wnuka razem. Oni chcą 600 złotych. Dla nas to jest duży wydatek – mówi Iwona Filipiak, mieszkanka ul. Granicznej.
Opłata adiacencka wzbudza ogromne emocje. Mieszkańcy podkreślają, że nie są w stanie udźwignąć dodatkowych kosztów. Dla wielu z nich suma do zapłaty sięga kilkuset, a nawet ponad tysiąca złotych.
– Ja mam trochę więcej, ponad 800 zł do zapłaty. To zależy od wielkości działki, ile kto ma metrów. Jestem wdową i mam emeryturę nie za dużą – podkreśla Krystyna Kaszyńska.
– Płacę podatki, mam niedużą emeryturę i dla mnie to właściwie ta inwestycja jest niepotrzebna. A taka opłata to prawie pół mojej emerytury – dodaje Ewa Kwiatkowska.
Najwięcej musi zapłacić Teresa Wojciechowska – aż 1570 zł.
– To dlatego, że mam taką działkę. Ale że ja mam taką działkę, to ja przecież płacę podatek. 800 zł na rok, więc o co tu chodzi? – pyta z niedowierzaniem.
Mieszkańcy czują się bezradni wobec decyzji miasta, tym bardziej że ulica po remoncie nie spełnia ich oczekiwań – zamiast spokojnego zakątka, Graniczna stała się trasą przelotową, z której korzystają nawet tiry.
– Wystarczy spojrzeć na naszą ulicę, jest to ulica ludzi starszych, jest tu parę młodych, ale ogólnie to ulica emerytów, rencistów i każdy ma tę swoją emeryturkę, rentę – zauważa Anna Bartkowiak.
Czym jest opłata adiacencka?
Zgodnie z ustawą z 1997 roku oraz uchwałą Rady Miasta Gniezna z 2003 roku, opłata adiacencka może być naliczona, jeśli w wyniku inwestycji publicznej wzrośnie wartość nieruchomości. W Gnieźnie ustalono ją na poziomie 10% tego wzrostu.
– Ona wynika z ustawy z 1997 roku i z uchwały Rady Miasta Gniezna z 2003 roku, która mówi o tym, że jeżeli wzrośnie wartość nieruchomości, to 10 procent tego wzrostu stanowi opłata adiacencka – informuje Łukasz Muciok, zastępca prezydenta Gniezna.
Jednak dla mieszkańców taka argumentacja jest mało przekonująca, zwłaszcza że – ich zdaniem – wartość nieruchomości mogła wręcz spaść.
– Ja mieszkam na rondzie. Jego wybudowanie zmniejszyło wartość mojej nieruchomości. Nikt by nie chciał mieszkać w tym hałasie, wszystkie samochody się do mnie przybliżyły. Dlatego ja uważam, że my powinniśmy dostać odszkodowanie – twierdzi Anna Bartkowiak.
Władze miasta podkreślają, że bazują na wycenach niezależnych rzeczoznawców.
– Polegamy tak naprawdę na rzeczoznawcach. My jako miasto nie mamy możliwości wyceny wartości nieruchomości. Jeżeli rzeczoznawcy ocenią, że ta wartość wzrosła, to wówczas ta opłata jest naliczana – wyjaśnia Muciok.
Społeczny koszt asfaltu
Problem ma wymiar nie tylko finansowy, ale i społeczny. Samotni rodzice, emeryci i osoby o niskich dochodach zostali zmuszeni do poniesienia wydatków, które znacznie przekraczają ich możliwości.
– Zostałam sama z dzieckiem i mieszkam razem z mamą. Za ekogroszek tak na miesiąc wychodzi 2300-2200 zł, woda około 800 zł, prąd około 835 zł. Tu jeszcze dochodzi opłata za drogę, więc dla nas to jest bardzo duży koszt – mówi Natalia Filipiak.
Choć miasto umożliwia rozłożenie opłaty na raty nawet do 10 lat, dla wielu to niewystarczające rozwiązanie.
– To jest droga publiczna, dla wszystkich. Remonty w mieście są, wymienia się nawierzchnie drogowe – to kto za to płaci? Podatnicy płacą i chyba są na to jakieś fundusze. A my mamy płacić tyle pieniędzy? Z emerytury mam zapłacić 1600 złotych? I jeszcze tyle za podatek? To jest karygodne – ocenia Teresa Wojciechowska.
Ratusz odpowiada, że działa zgodnie z przepisami i przypomina, że w wielu innych miastach opłata jest znacznie wyższa.
– Na gminie ciąży obowiązek pobierania opłaty adiacenckiej i robimy to od 2003 roku. Jeżeli spojrzymy na okoliczne miasta typu Konin, Ostrów Wielkopolski – tam ta opłata wynosi 50 procent. U nas jest to 10 procent, więc stosunkowo niewiele – zaznacza Łukasz Muciok.
Odwołania bez wiary w sprawiedliwość
Choć formalnie mieszkańcy mogą odwołać się od decyzji, wielu z nich nie wierzy, że cokolwiek uda się zmienić.
– Zapłaciłam, bo mi przysłali, że mam na to dwa tygodnie. Później na pewno by mi komornik wszedł na konto. I ja bym się sądziła z nimi? Takie jest prawo i koniec – powiedzą. Może się pan odwoływać, nie wiem do kogo. U nas nie ma sprawiedliwości – podsumowuje z goryczą Teresa Wojciechowska.
– Na sesji Rady Miasta była ta tematyka podnoszona. Stanowisko Urzędu jest takie, że prezydent ma prawo i to prawo realizuje. Natomiast na pewnych ulicach taka opłata może być nakładana, a na innych nie musi. To jest kwestia oceny danej sytuacji – komentuje Radosław Szczepaniak.
- Masz w domu klimatyzację? Możesz odzyskać pieniądze tylko do 30 kwietniaZbliżający się termin rozliczeń podatkowych to nie tylko czas obowiązków, ale również ostatnia szansa na skorzystanie z ulg, które mogą znacząco zmniejszyć należny podatek. Osoby z
- „Stalinowskie metody”. Piotr Woźniak wyrzucony z Lewicy za poparcie obniżki składek zdrowotnychPiotr Woźniak, dotychczasowy senator Lewicy, został usunięty z klubu parlamentarnego tej partii. Decyzja zapadła po tym, jak polityk poparł ustawę obniżającą składkę zdrowotną dla przedsiębiorców. Sprawa
- „Prorosyjskie myślenie”. Ambasador Ukrainy ostro odpowiada Leszkowi MillerowiByły premier Polski Leszek Miller wzbudził ogromne emocje swoją wypowiedzią na temat konieczności oddania Krymu Rosji w zamian za pokój. Jego słowa spotkały się z ostrą