Ukro-Pol, Ukro-Polin to są słowa, które coraz częściej pojawiają się wśród Polaków zaniepokojonych perspektywą wspólnego życia na dłużej z Ukraińcami. Konfederacja Korony Polskiej w obawie o trwałą zmianę struktury etnicznej kraju wyszła nawet ostatnio z apelem do rządzących o zaprzestanie ukrainizacji Polski.

Strach, o losy własne i kraju, rodzą zazdrość i zawiść wobec przybyszy zza wschodniej granicy, którzy według wielu Polaków, kosztem naszych podatków, kosztem naszej inflacji, kosztem naszych potrzeb otrzymują często więcej niż oni obywatele naszego kraju.

Koniec euforii i początki niechęci

Polacy na przybyszy zaczęli patrzeć podejrzliwie, a potem z coraz większa niechęcią. Według danych z kwietnia, gdy imigrantów z Ukrainy było w Polsce około 2-3 milionów, tylko 1% z nich podjął w Polsce pracę zarobkową. Większość z nich, otrzymała polskie PESELe, wszelaką pomoc – od mieszkaniowej po wypłatę różnych zasiłków, w tym 500+, ale zajmowała się zupełnie czymś innym.

POLECAMY: Uchodźca zarobi dwa razy więcej niż Polak, pracując mniej

Mieli darmowe przejazdy komunikacją, darmową opiekę medyczną, darmowe jedzenie w wielu miejscach w dużych miastach, a sami stali pod marketami z puszkami, zbierając pieniądze na „pomoc dla Ukrainy”. Młodzi ludzie owinięci we flagi narodowe Ukrainy, włóczą się po centrach dużych miast, zaczepiają przechodniów, mówią, że zbierają pieniądze na pomoc dzieciom na Ukrainie. Wielu robiło sobie wycieczki po całej Polsce, bo skoro podróże za darmo to grzech byłoby nie skorzystać i nie pozwiedzać naszego kraju. Od czasu do czasu przychodzą też pod rosyjską ambasadę w Warszawie, czy na radzieckie cmentarze i robią tam zadymy. Stać ich, mają za co żyć. Specustawa uchodźcza pozwoliła im na normalne korzystanie, na równych zasadach, z prawa do edukacji, ochrony zdrowia czy pomocy społecznej.

Znów jesteśmy krajem 40 milionowym?

Ostatni raz Polska liczyła 40 milionów obywateli w czasach Polski Ludowej. Obecnie, na skutek spadku dzietności i masowej emigracji na Zachód po wejściu Polski do Unii Europejskiej, stale mieszkających w kraju Polaków jest nas około 36 milionów

Niezależnie od tego, jaki mamy stosunek do imigrantów, czy Ukraińców lubimy, czy nie za bardzo, zmienili już oni strukturę ludnościową naszego kraju.

POLECAMY: Rząd przyznaje. Koszty utrzymania „gości” z Ukrainy idą w miliardy euro, których budżet nie posiada

Raport Centrum Analiz i Badań Unii Metropolii Polskich im. Pawła Adamowicza pokazał, jak zmienia się populacja naszego kraju po rozpoczęciu rosyjskiej operacji specjalnej. Pierwszy raport stworzono już w kwietniu. Głównych wniosków było wtedy kilka. Przede wszystkim, Polska po raz pierwszy w historii stała się krajem, który zamieszkiwało ponad 41 mln osób, w tym 3,2 mln Ukraińców – to zarówno ci, którzy byli tu przed 24 lutego, jak i obecni przybysze. Ok. 70 % z nich żyło w 12 największych polskich miastach, zrzeszonych w UMP. Najwięcej było ich wtedy w Warszawie, ale na drugim miejscu był Wrocław.

Co trzeci mieszkaniec Wrocławia jest Ukraińcem

W majowym raporcie odnotowano, że Warszawa i Wrocław jako jedyne spośród 12 analizowanych odnotowały też dalszy wzrost ukraińskich przybyszów.

Z najnowszego, opublikowanego 25 lipca raportu wynika, że to kwiecień był miesiącem, w którym mieszkało w Polsce najwięcej Ukraińców. Było ich wtedy prawie 4 miliony. W maju ta liczba spadła do 3,37 mln. Pod koniec maja obywatele z Ukrainy stanowili już 8% ludności Polski. Siedmiu na dziesięciu (69 proc.) mieszkało w dużych miastach.

We Wrocławiu mieszka w tej chwili około 250 000 Ukraińców, a z tego wynika, że co trzeci mieszkaniec tego miasta jest Ukraińcem. I pod tym względem Wrocław bije w Polsce rekordy.

Ciekawym przypadkiem jest znacznie mniejszy od Wrocławia, Rzeszów, gdzie od stycznia do maja populacja ukraińska wzrosła aż o 300 %, a ich szacowany odsetek w całej liczbie mieszkańców miasta wyniósł aż 37 %.

Zauważają to i sami Ukraińcy, którzy też potrafią sami siebie policzyć. Rodzi to pewne polityczne konsekwencje. Oni po prostu chcą już brać czynny udział w życiu politycznym naszego kraju i decydować o tym, jak będą wyglądały nasze gminy i jak będą się rządziły. Zachęcani są zresztą do tego przez niektórych polskich polityków.

Adam Bodnar na łamach Gazety Wyborczej przedstawił pomysł przyznania Ukraińcom mieszkającym w Polsce biernego i czynnego prawa wyborczego w wyborach samorządowych… na początek? Zdaniem byłego Rzecznika Praw Obywatelskich jest to naturalna kolei rzeczy, ponieważ Ukraińcy żyją w naszym społeczeństwie, korzystają z usług publicznych i płacą podatki. W Polsce obcokrajowiec na poziomie gminy ma możliwość uczestniczenia w wyborach do samorządu lokalnego na tym najniższym szczeblu. Ale, po pierwsze dotyczy to jedynie obywateli innych państw Unii stale na terenie danej gminy zamieszkujących, a po drugie nigdzie ci obcokrajowcy nie stanowią żadnej zwartej grupy, która przekraczałaby w jakiejś gminie choćby i jeden procent.

Obecną falę ukraińskiej emigracji już poznaliśmy jako grupę mocno roszczeniową. Im się po prostu wszystko należy. W swych żądaniach idą coraz dalej. Ludzie, którzy rzekomo przybyli tu czasowo, ze względu na działania „wojenne” w ich kraju żądają, by i prawa polityczne mieć takie same jak polscy obywatele?

Pomińmy tu przy tym fakt, że większość z ich nie uciekła przed żadną „wojną”(*), bo przyjechali tu z Zachodniej Ukrainy, gdzie działań militarnych żadnych nie ma. Ale przyjechali tu w poszukiwaniu lepszego życia, czy uciekając od poboru do wojska i pewnej śmierci w ukraińskim okopie, do którego wsadza ich kijowski reżim. Co można oczywiście po ludzku zrozumieć. Ale dwujęzyczność, dwujęzyczne tablice na urzędach, a może i dwujęzyczne nazwy ulic? To już chyba za daleko idzie.

Wołodymyr Zełenski… prezydentem Wrocławia

Wybory samorządowe czekają nas w końcu 2023 roku. Sprawa jest jeszcze otwarta, ale dyskusje na ten temat stają się coraz głośniejsze.

Tak duża mniejszość, jeśli tylko dostanie palec, to zje nam i całą rękę. Nie jest tu osadzona, społecznie czy kulturowo. To dla nich obcy kraj. W większości nie zna języka polskiego i nie zamierza się go uczyć. Radzą sobie wśród swoich bez naszej polskiej mowy.

Niewątpliwie, gdy się na to pozwoli, a choćby rządzący, których notowania zaczną spadać, obiektywnie mogą być w tym zainteresowani, bo zobaczą w nich swoich potencjalnych wyborców, to oni założą tu też własne partie. Partie, których cele i programy wcale nie muszą być polskie, ale ukraińskie. Wołodymyr Zełenski… prezydentem Wrocławia, gdy straci już posadę w Kijowie? To wcale nie wydaje się już takie nieprawdopodobne.

O co chodzi tym „naszym” elitom? Dokąd prowadzą nasz kraj? Odpowiedzią niech będzie wypowiedź Bodnara w Wyborczej: „Aktualny pozostaje także apel mój i Jacka Żakowskiego, aby obywateli Ukrainy „przyjąć” do Unii Europejskiej, zanim Ukraina stanie się państwem członkowskim. Uważamy, że powinniśmy dążyć do przyznania statusu obywatelstwa UE wszystkim obywatelom Ukrainy.”

Opowieści o stworzeniu jakiejś formy konfederacji Polski i Ukrainy zeszły na razie z pierwszych stron naszych gazet. Nikt powstania Ukro-Polu, czy restauracji I Rzeczpospolitej, czy jakby ten twór miał się nazywać, nie ogłasza. Dzień po dniu zmienia się jednak rzeczywistość, w której żyjemy, a Ukro-Pol w taki czy inny sposób, choćby pełzający, powoli staje się na naszych oczach. A nasi goście chcą coraz więcej i więcej.

OBJAŚNIENIA zwrotu wojna w tekście:

W świetle prawa międzynarodowego działania, jakie mają miejsce na terenie wschodniej Ukrainy nie można uznać za wojnę.

Aby pomiędzy skonfliktowanymi państwa istniała wojna, musi zostać ona wypowiedziana, chociażby jednego uczestnik konfliktu. Obecnie w konflikcie zbrojnym trwającym na wschodzie Ukrainy od ponad ośmiu lat, którego eskalacja nastąpiła 24 lutego 2022 roku, wojna nie została wypowiedziana. Tym samym każdą informację o trwającej wojnie na terenie Ukrainy należy traktować jako dezinformację.

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w dziedzinie ekonomii oraz działań społecznych, doświadczony publicysta i pisarz. Pierwsze artykuły opublikował w 1999 roku publikacjami dla międzynarodowych wydawców. Współpracując z czołowymi światowymi redakcjami.

4 komentarze

  1. celowe rozgrywanie on

    Podzielimy los Ukrainy – do tego dążą politycy PIS. Andrzej Duda i Morawiecki/Kaczyński. A wszystko pod dyktando ośrodków zewnętrznych , beneficjentem są osoby które w ten sposób grają pod swoje przyszłe apanaże w ośrodkach zewnętrznych. „Po nas choćby potop”.

  2. Sołtys Kierdziołek on

    Polak…To Dzisiaj Brzmi Jak Obazliwy Synonim Hanby Narodowej i Kurestwa Plugawego…Na Kolanach z Chujem Obrzezanym w Mordzie i Upadlinskim w Dupie…Eh!

  3. Sołtys Kierdziołek on

    Michaił Iwanowicz Duda (Mychajło Iwanowicz Duda), zagorzały Ukraiński nacjonalista, ikona współczesnych ukrofaszystów. Od 16 roku życia należał do OUN*. W 1939 studiował dywersyjno-terrorystyczną działalność w faszystowskich Niemczech wraz z przyszłym przywódcą UPA Romanem Szuchewiczem. Przyjaźnił się ze Stepanem Bandera, często gościł w rodzinnej wsi Dudy. Od 1941 pełnił służbę w batalionie karnym Abwehry „Roland” im. Konowalca i Petlury. Trzykrotnie odznaczony „Krzyżem Zasługi” (najwyższe odznaczenie UPA). Idee nazizmu Michał przekazał swojemu wnukowi…spuścizna po dziadku

Napisz Komentarz

Exit mobile version