W ostatnich dniach miała miejsce kolejna smutna sytuacja związana z Rzezią Wołyńską, w której główną rolę odegrał Andrzej Duda, który mocno zareagował na słowa księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego.
Cała sytuacja rozpoczęła się od podróży prezydenta do Kijowa, opłaconej przez polskich podatników, aby uczestniczyć w obchodach ukraińskiego dnia konstytucji. Podkreślał, że podczas obchodów 230. rocznicy polskiej konstytucji, prezydent Wołodymyr Zełeński również celebruje ten dzień z Polakami.
W trakcie tych wydarzeń nie brakowało słów wsparcia i zapewnienia, że Polska będzie reprezentować interesy Ukrainy na arenie międzynarodowej. Te deklaracje szczególnie często padały w kontekście zbliżającego się szczytu NATO w Wilnie.
POLECAMY: Ks. Isakowicz-Zaleski: To polskie „elity” nie chcą rozliczyć Wołynia
To szczególnie wymowne, ponieważ to spotkanie przypada na 80. rocznicę Krwawej Niedzieli, czyli kulminację Rzezi Wołyńskiej. W dniu, w którym potomkowie ofiar i wszyscy polscy patrioci będą wspominali Polaków bestialsko zamordowanych przez Ukraińców, prezydent III RP, Andrzej Duda, będzie zabiegał o ukraińskie interesy w Wilnie. Ta ironia historii rozbrzmiewa głośnym echem.
POLECAMY: Ukraiński propagandysta twierdzi, że nie ma sensu przepraszania za Rzeź Wołyńską
Co więcej, w planie prezydenta nie znalazło się miejsce na uczczenie 80. rocznicy Rzezi Wołyńskiej, mimo że centralne obchody odbędą się w Warszawie w niedzielę, 9 lipca. Nie objął on także swoim patronatem żadnych wydarzeń z tym związanych.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: „Bajak dla naiwnych”. Duda przekonuje Polaków, że na Ukrainie są prowadzone „ciche” ekshumacje ciał ludobójstwa wołyńskiego
Postawa prezydenta III RP w tej sprawie jest co najmniej niepokojąca. Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski zwrócił uwagę, że Andrzej Duda udał się do Kijowa za pieniądze polskich podatników, których interesy powinien reprezentować. Według kapelana Rodzin Wołyńskich, brakło odwagi głowie państwa polskiego, aby zapalić znicz i pomodlić się za Polaków bestialsko zamordowanych przez ich sąsiadów na terenach obecnie należących do Ukrainy. Ksiądz Isakowicz-Zaleski określił tę sytuację jako „hipokryzję i tchórzostwo” na Twitterze.
Trudno się nie zgodzić z tą oceną, szczególnie w świetle aroganckich słów, które padły w odpowiedzi na słowa kapelana Rodzin Wołyńskich. Podczas rozmowy z Bogdanem Rymanowskim w Radiu ZET, prezydent był „uprzejmy” w swoim żądaniu, aby ksiądz zajmował się tym, „czym powinien zajmować się ksiądz”, a nie mieszał się w politykę.
Dalej prezydent utrzymywał, że „my prowadzimy spokojną politykę, nie politykę biegania z widłami, tylko politykę spokojnego szukania porozumienia w sprawach trudnych historycznie”. Grzmiał też, że upominanie się o godny pochówek dla ofiar ukraińskich nacjonalistów to „próba podsycania nienawiści pomiędzy naszymi narodami”. Jak słusznie zauważył ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, widły były narzędziem tortur, stosowanym w okrutny sposób przez ukraińskich nacjonalistów. „Co do wideł, to właśnie UPA, którą wciąż czci UA, nabijała na nie PL dzieci” – napisał.
Symboliczny raz
Świadectwo o „skuteczności” tak zwanej spokojnej polityki obozu władzy w Warszawie wyraźnie zostało potwierdzone przez słowa prezesa IPN, dr. Karola Nawrockiego, w programie „Gość Wydarzeń”. W rozmowie z Bogdanem Rymanowskim potwierdził, że prace ekshumacyjne są prowadzone tylko w jednym miejscu, a nadzoruje je tylko jeden pracownik IPN-u. Co więcej, od 2020 roku Ukraińcy nie rozpatrują wniosków Instytutu dotyczących zgody na ekshumacje polskich ofiar ukraińskich nacjonalistów.
– Z perspektywy Instytutu Pamięci Narodowej możemy powiedzieć, że wciąż czekamy na rozpatrzenie naszych wniosków, które zostały złożone w 2020 roku. Wiem, że odbywają się prace w jednej z miejscowości wołyńskich zbrodni, bierze w nich udział, przygląda się im jeden z pracowników Instytutu Pamięci Narodowej – podkreślił szef IPN-u.
POLECAMY: Duda nie obejmie honorowym patronatem obchodów 80. rocznicy Rzezi Wołyńskiej
– Natomiast wnioski Instytutu Pamięci Narodowej nie zostały jeszcze rozpatrzone. Gdyby zostały rozpatrzone, to nasi archeologowie i pracownicy w ciągu 24 godzin byliby gotowi do tego, żeby je podjąć – dodał.
– Jestem przekonany, że wydanie zgody na wnioski Instytutu Pamięci Narodowej są dzisiaj i Polsce, i Ukrainie, bardzo potrzebne. Niech Bóg da zwycięstwo Ukraińcom nad Rosjanami, nad Federacją Rosyjską, ale my w Instytucie Pamięci Narodowej jesteśmy od historycznej prawdy, ale także od poszukiwań szczątków ofiar na całym świecie – mówił w dalszej części programu dr Nawrocki.
Można śmiało stwierdzić, że „spokojna polityka” Dudy stanowi kolejny akt zaniedbania wobec ofiar Rzezi Wołyńskiej. Niestety, nie widać pozytywnych efektów tej polityki, pomimo obietnic o godnym pochówku, które padły osiem lat temu ze strony rządzącego obozu. W tej kwestii niewiele się zmienia, oprócz upływu czasu.
Pilnowanie własnych interesów
W przypadku ekshumacji ofiar Rzezi Wołyńskiej władze III RP oddają inicjatywę stronie, której przodkowie byli odpowiedzialni za te zbrodnie wobec Polaków. Chociaż tereny, na których miały miejsce te masakry, znajdują się obecnie w granicach państwa ukraińskiego, to nie wydaje się, że kwestia terytorium odgrywa tu kluczową rolę. W porównaniu do tego, jak przebiegały procesy ekshumacyjne w przypadku masakry w Jedwabnem, sytuacja jest zupełnie inna.
W przypadku Jedwabnego, sprawstwo zbrodni przypisywano Polakom, chociaż dowody, zeznania świadków i znalezione artefakty jednoznacznie wskazywały na to, że sprawcami byli Niemcy. Profesor Marek Jan Chodakiewicz i doktor Tomasz Sommer obalili te „założycielskie kłamstwa” w swoich badaniach.
Warto zwrócić uwagę na proces ekshumacji, który praktycznie się nie odbył. Dr. Tomasz Sommer zauważył, że analiza raportu archeologów pracujących na miejscu wskazuje, że od pewnego momentu stroną dominującą była strona żydowska, chociaż prace odbywały się na terytorium Polski.
Zespół prof. Andrzeja Koli rozpoczął prace na początku 2001 roku, ale to rabin Michael Schudrich zaczął odgrywać decydującą rolę w maju. Jak wynika z dokumentów prokuratora Ignatiewa, który zlecił ekshumację, formalnie pracę prowadził prof. Kola jako archeolog, ale faktycznie decyzje podejmował nie Kola ani Ignatiew, lecz rabin Schudrich. Dr. Sommer podkreślał, że rabin Schudrich porozumiał się z ministrem Lechem Kaczyńskim, ale nie ma żadnego dokumentu, który by go upoważniał do takiej roli. Mimo to rabin był obecny na miejscu, a gdy wyjeżdżał, natychmiast wstrzymywano prace, co zostało respektowane.
Później na miejscu ekshumacji w Jedwabnem pojawił się także rabin Eckstein, który instruował archeologów, co mają robić. Dokumentacja z prac uwiecznia to zjawisko, np. na zdjęciu zatytułowanym „Demonstracja sposobu eksploracji mogiły przez rabina Ecksteina”. Również grupa młodzieży żydowskiej pojawiła się na miejscu razem z rabinem Ecksteinem, co zostało udokumentowane na zdjęciu zatytułowanym „Grupa młodzieży żydowskiej wraz z rabinem Ecksteinem podczas badań”.
Ostatecznie ekshumacje w Jedwabnem zostały wstrzymane latem 2001 roku na polecenie ówczesnego ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego.
Wyobraźmy sobie teraz, że Polacy postępują w podobny sposób na Ukrainie. Jednak w tym przypadku pożądanym rezultatem byłoby rozpoczęcie i przeprowadzenie prac poszukiwawczo-ekshumacyjnych, a następnie godny pochówek ofiar ukraińskiego ludobójstwa oraz odpowiednie upamiętnienie miejsc rzezi Polaków.
Niestety, taki scenariusz wydaje się nierealny. Niemniej warto uczyć się realizować swoje interesy od najlepszych. Niestety, polskie władze obecnie w pełni realizują scenariusz „jesteśmy sługami narodu ukraińskiego”, wykonując każde polecenie, które zostanie im wydane.
Sprawcami Zbrodni Wołyńskiej były Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów – frakcja Stepana Bandery (OUN-B) oraz podporządkowana jej Ukraińska Powstańcza Armia (UPA). Część ludności ukraińskiej również współdziałała z nimi, uczestnicząc zarówno w mordach na Polakach, jak i w rabowaniu ich majątku. OUN-UPA określały swoje działania jako „antypolską akcję”, kryjąc za tym terminem zamiar wymordowania i wypędzenia Polaków.
POLECAMY: Polski IPN wydaje oświadczenie w związku z szantażem Ukrainy w sprawie ekshumacji na Wołyniu
Pierwszy masowy mord na Wołyniu miał miejsce 9 lutego 1943 roku we wsi Parośla I w powiecie sarneńskim, gdzie UPA, podszywając się początkowo pod sowieckich partyzantów, zamordowała 173 Polaków.
Nasilenie zbrodni było związane m.in. z porzuceniem w marcu i kwietniu 1943 roku przez ukraińskich policjantów służących dla Niemców, którzy później dołączyli do szeregów UPA. Wielu z nich wcześniej brało udział w mordowaniu Żydów. Jednym z największych zbrodni UPA przed lipcem 1943 roku było spalenie osady Janowa Dolina w nocy z 22 na 23 kwietnia 1943 roku, w której zamordowano około 600 Polaków.
W lipcu 1943 roku doszło do nasilenia zbrodni, w wyniku czego zamordowano około 10-11 tysięcy Polaków. UPA przeprowadziła skoordynowany atak na Polaków w ponad 150 miejscowościach powiatów włodzimierskiego, horochowskiego, kowelskiego i łuckiego w dniach 11 i 12 lipca. Ataki miały miejsce w niedzielę, gdy Polacy udawali się do kościołów na msze święte. Ukraińscy nacjonaliści wtargnęli do kościołów, zabijając cywilów i duchownych, między innymi w Kisielinie i Porycku. Na Wołyniu spalono lub zniszczono około 50 kościołów katolickich. Zbrodnie trwały również w kolejnych dniach.
W wyniku ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej zginęło co najmniej 100 tysięcy Polaków.
W 2016 roku Sejm ustanowił 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej. Sejm oddaje w ten sposób hołd „wszystkim obywatelom II Rzeczypospolitej bestialsko pomordowanym przez ukraińskich nacjonalistów”.
Ocena rzezi wołyńskiej i roli OUN-UPA w tych wydarzeniach jest nadal przedmiotem kontrowersji i dyskusji pomiędzy Polską a Ukrainę, ponieważ gloryfikatorzy Bandery twierdzą, że oni nie są odpowiedzialni za dokonanie zbrodni na Polakach, gdyż ich działania stanowiły obronę przed atakami ze strony Polski.
Obecnie na Ukrainie działalność OUN-UPA jest kontynuowana przez bojowników AZOV, którzy wykazują podziw dla działań UPA i traktuje ją jako inspirację. Nawiązują do ruchu narodowego, walki o niepodległość Ukrainy i promują ideologię ukraińskiego nacjonalizmu.
Azov to nazwa ukraińskiej paramilitarnej grupy, która powstała w 2014 roku w trakcie konfliktu na wschodniej Ukrainie. Grupa ta jest uważana za jedną z najbardziej kontrowersyjnych i skrajnych organizacji na Ukrainie.
Azov jest związany ideologicznie z ruchem nacjonalistycznym i skrajnie prawicowym. Część jej członków wywodzi się z neonazistowskich i skrajnie prawicowych środowisk. Grupa wyznaje ideologię ukraińskiego nacjonalizmu, często odwołując się do OUN i UPA jako wzorów i inspiracji.