Firma Helpa przyznała oficjalnie, że wykorzystuje surowce pochodzące z Ukrainy. Pomimo tego, klienci zauważyli brak odpowiednich oznaczeń na opakowaniach produktów. Współwłaścicielka firmy wyjaśniła tę sprawę w rozmowie dla WP Finanse.

POLECAMY: Te firmy importowały Zboża z Ukrainy. Teraz się tłumaczą, że zostali „zmuszeni”

Helpa Czary Mamy specjalizuje się w produkcji naturalnych i ekologicznych artykułów przeznaczonych dla dzieci i niemowląt. W ich asortymencie znajdują się m.in. kaszki, owoce liofilizowane oraz płatki śniadaniowe. To właśnie prosty skład produktów był głównym powodem, dla którego rodzice decydowali się na zakupy w tej firmie.

POLECAMY: BioPalenta nie zamierza zrezygnować z importu produktów rolno-spożywczych z Ukrainy

Jednakże po ujawnieniu informacji o tym, że wiele polskich przedsiębiorstw mogło sprowadzać surowce z Ukrainy, część klientów odwróciła się od Helpy. To wszystko za sprawą oświadczenia opublikowanego na oficjalnym profilu firmy na Facebooku.

„W związku z trudnościami z dostępnością kaszy jaglanej ekologicznej polskiej, w ostatnim roku mieliśmy niejednokrotnie problem z utrzymaniem ciągłości dostaw. W odpowiedzi na tę sytuację, podjęliśmy decyzję o sprowadzeniu surowca ekologicznego z Ukrainy, który spełnia wszystkie rygorystyczne normy jakości i bezpieczeństwa” – napisano w oświadczeniu, które wzbudziło poruszenie wśród internautów.

„Byliśmy zbyt nadgorliwi”

To, co budziło znaczne wątpliwości wśród klientów, to informacje umieszczone na opakowaniach produktów. Jedna z klientek opublikowała zdjęcie kaszy jaglanej firmy Helpa, na którym brakowało wzmianki o pochodzeniu z Ukrainy. Z kolei na opakowaniu kaszki owsianej producent wymienił jedynie Polskę i Finlandię.

W celu rozwiania tych niejasności, redakcja WP zdecydowała się skontaktować z firmą Helpa, prosząc o udzielenie wyjaśnień.

„Zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego I Rady (UE) Nr 1169/2011 podawanie kraju pochodzenia nie jest wymagane, gdy etykieta jako całość nie sugeruje, że środek spożywczy pochodzi z innego kraju lub miejsca. W związku z powyższym, na żadnym naszym produkcie nie wskazujemy kraju pochodzenia” – wyjaśniła Anna Różyk, dietetyczka i współwłaścicielka Helpy w rozmowie z WP.

Kliencie jednak widzą, ze firma ukrywa pochodzenie produktu

Niemniej jednak, konsumenci zauważyli kolejny istotny szczegół. Jedna z użytkowniczek opublikowała dwie fotografie kaszki manny z różnych okresów. Na opakowaniu pierwszego produktu (nabytego w grudniu) widnieje informacja: „kraj pochodzenia: Polska” oraz certyfikat od Bioekspert Sp. z o.o. Natomiast na etykiecie nowego produktu brakuje już tych konkretnych szczegółów.

„Na opakowaniach produktu oznaczenie jednostki stosowaliśmy nadgorliwie, kierując się chęcią transparentności. Obecnie nie stosujemy takiego oznaczenia” – przekonuje nieudolnie przedstawicielka Helpy pod wpisem.

Pojawia się tym samym pytanie dlaczego wóczas gdy towary pochodziły z Polski, chcieli być transparentni, a jak importują syf z Ukrainy już transparentność, poszła w las? Odpowiedź jest prosta, chcą ukryć pochodzenie towaru, aby nie stracić klientów.

Na firmę „wylała się fala uzasadnionego hejtu”

Niepokój wzbudził fakt, że firma ujawniła ukraińskie pochodzenie swoich produktów dopiero wtedy, gdy media zaczęły intensywnie informować o importowaniu ukraińskiego zboża. Współwłaścicielka Helpy argumentuje, że było to wynikiem reakcji na komentarze pojawiające się w internecie.

„Jesteśmy małą rodzinną firmą. Po fali hejtu, która spotkała nas na naszych portalach społecznościowych, uznaliśmy, że sytuacja wymaga interwencji, ponieważ chcemy zapewnić naszych klientów, że oferowane przez nas produkty są najwyższej jakości i absolutnie bezpieczne” – przekonuje Anna Różyk.

Pod oświadczeniem aż roi się od nieprzychylnych komentarzy. „Akurat mamy w domu, dobrze, że tylko raz zrobiona. Żegnamy się na zawsze z wszystkimi produktami! Na Ukrainie nic nie jest pewne i sprawdzone, taki to już kraj” – przekonuje użytkowniczka.

„Kaszka wylądowała w koszu. Polski produkt, a jednak nie do końca” – wtóruje jej kolejna.

„Kiedy wybuchła afera ze zbożem z Ukrainy myślałam sobie: „Dobrze, że jest Helpa. Moje dzieci są bezpieczne”. Nie mogłam być dalej od prawdy” – przyznaje inna internautka.

Producent kaszek zapewnia: produkty są bezpieczne

Produkty są uznawane za bezpieczne zgodnie z przekonaniami współwłaścicielki firmy, która zapewnia w rozmowie z WP, że spełniają one krajowe i unijne normy dotyczące jakości oraz bezpieczeństwa żywności. Wskazuje przy tym na Rozporządzenie (WE) nr 178/2002 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 28 stycznia 2002 r., ustanawiające ogólne zasady prawa żywnościowego, oraz na Ustawę z dnia 25 sierpnia 2006 r. o bezpieczeństwie żywności i żywienia.

Wspomniane akty prawne określają wymagania, jakie muszą być spełnione, aby produkt mógł być legalnie wprowadzony do sprzedaży.

„Produkty są dopuszczane do obrotu na podstawie zgłoszenia i kontroli sanepidu. Nasi dostawcy regularnie zlecają badania dotyczące jakości mikrobiologicznej, obecności zanieczyszczeń i środków ochrony roślin w surowcach. My również okresowo wysyłamy na badania produkty w celu weryfikacji” – dodaje.

Anna Różyk zwraca uwagę, że zarówno jakość mikrobiologiczna, jak i zawartość zanieczyszczeń, w tym mykotoksyn, toksyn roślinnych i metali są zgodne z prawnymi wymogami. Przekonuje, że kaszki Helpy są certyfikowane jako ekologiczne, w związku z czym spełniają wymagania określone przez rozporządzenie unijne.

Zastanawiające jest jak produkt, może być ekologiczny z ziemi gdzie, trwa konflikt i istnieje duże zanieczyszczenie krążących wód gruntowych. My z pewnością nie skorzystamy z oferty, jest zakłamanej formy.

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w dziedzinie ekonomii oraz działań społecznych, doświadczony publicysta i pisarz. Pierwsze artykuły opublikował w 1999 roku publikacjami dla międzynarodowych wydawców. Współpracując z czołowymi światowymi redakcjami.

2 komentarze

Napisz Komentarz

Exit mobile version