Politycy z ramienia partii Prawo i Sprawiedliwość bronią swojej tuby propagandowej, przy pomocy której skutecznie rozpowszechniali swoją propagandę w ciągu ośmiu lat sprawowania władzy. Ich tzw. „interwencje poselskie” w miejscach, gdzie odbywa się legalne wyzwolenie mediów, stanowią naruszenie porządku prawnego i bezpodstawne wykorzystanie we własnym celu pewnego rodzaju przywilejów, jakie daje im mandat poselski. Warto w tym miejscu dodać, że dziennikarze zatrudnieni w Polskiej Agencji Prasowej wyrazili swoje poparcie dla aktualnych przemian zachodzących w kraju.

POLECAMY: Zmiany w TVP i innych mediach narodowych są zgodne z prawem. OPINIA PRAWA

– Chcemy normalnie pracować, bez cenzury i nacisków „oficerów politycznych” – apelują we wspólnym stanowisku. Te za rządów Zjednoczonej Prawicy były na porządku dziennym. Przypominamy fragment wrześniowego reportażu Kacpra Sulowskiego z „Czarno na białym”, który pokazał – na przykładzie maili ze skrzynki Michała Dworczyka – jak wyglądało bezpośrednie wpływanie nawet samego premiera na kierownictwo PAP.

POLECAMY: Politycy PiS okupujący TVP przekroczyli swoje uprawnienia. Zasłanianie się immunitetem jest bezpodstawne

W siedzibie Polskiej Agencji Prasowej trwają tzw. „interwencje poselskie” związaną z wyborem nowych władz agencji, co według parlamentarzystów z partii Prawo i Sprawiedliwość jest określane jako bezprawne działanie.

Obecni i byli dziennikarze PAP, wydali w piątek oświadczenie, w którym zaznaczyli, że przez osiem lat doświadczali cenzury w pracy, popierają aktualne zmiany i dążą do przywrócenia normalności. Mimo to partia Prawo i Sprawiedliwość konsekwentnie broni swojej propagandowej linii. W programie TVN24 dziennikarka Karolina Wasilewska w sobotę przypomniała standardy obowiązujące w Polskiej Agencji Prasowej za poprzednich rządów.

POLECAMY: Nowy prezes PAP przejmuje siedzibę. Na miejscu ochrona oraz wierchuszka Kaczyńskiego nadużywająca immunitetów

„Polska Agencja Prasowa nie jest agencją, która jest bez znaczenia. Dziennikarze, którzy państwu przekazują informacje, korzystają z niej codziennie. To zarówno dziennikarze ogólnopolskich rozgłośni radiowych czy telewizyjnych, gazet, ale także dziennikarze lokalnych mediów” – mówiła dziennikarka. Dodała, że „przez ostatnie lata trudno było mówić o pełnej rzetelności” PAP-u.

„Narracja jest gotowa”

Wasilewska przypominała zawartość jednej z wiadomości, która wyciekła ze skrzynki mailowej byłego szefa kancelarii premiera Michała Dworczyka w kontekście tzw. afery mailowej.

W jednym z przesłanych maili premier Mateusz Morawiecki instruował ówczesnemu prezesowi Polskiej Agencji Prasowej, Wojciechowi Surmaczowi, aby przeprowadził „wywiad” z prezydentem Andrzejem Dudą.

„Wywiad” miał polegać jedynie na „poprzecinaniu pytaniami gotowej narracji” dotyczącej Funduszu Medycznego, gdyż wypowiedzi na ten temat już zostały zebrane.

Mail od Mateusza Morawieckiego brzmiał: „Wojtek – czy mógłbyś dać jakiegoś sprytnego dziennikarza, aby przeprowadził bardzo pilnie wywiad z panem prezydentem ws. Funduszu – narracja jest gotowa, tylko trzeba ładnie to wszystko ująć i poprzecinać pytaniami”.

W odpowiedzi ówczesny prezes PAP informował: „Działamy. Pytania już są gotowe, pójdą do Błażeja Spychalskiego (ówczesnego rzecznika prezydenta – red.), a ja je wysyłam właśnie do Mariusza Chłopika. Myślę, że na jutro rano – żeby nie przegrzać – rozmowa z Tobą. I to już sobie zrobimy na spokojnie”.

PAP opublikowała rozmowę z prezydentem na ten temat tego samego dnia, na który datowana była rzekoma mailowa korespondencja premiera.

Były premier Mateusz Morawiecki, przebywając w piątek wieczorem w siedzibie PAP, stanowczo podkreślił, że broni „pracowników, którzy są bardzo często terroryzowani przez uzurpatorów” – jak określił kierownictwo agencji dążące do odpolitycznienia PAP-u.

Przypominamy, że wbrew twierdzeniu Kaczyńskiego i jego bandy prowokatorów, którzy obecnie ze swoją propagandą przenieśli się na antenę TV Republika również dziennikarze z Radia Zachód, chcą zmian i uwolnienia spod niewolnictwa, jakie zafundował im chory Kaczyński.

Radio Zachód nie zgadza się na dalszą pisowską propagandę w mediach lokalnych

Redaktor naczelny orlenowskiej Gazety Lubuskiej nie został wpuszczony na antenę Radia Zachód. Rozmowę z pisowskim funkcjonariuszem miał poprowadzić rano Łukasz Brodzik, zwolennik „dobrej zmiany”. Ale prowadzący program Tomasz Oszmiański zapowiedział:

– Widzę, że zasiadł już Łukasz Brodzik i ma wielką ochotę porozmawiać ze swoim kolegą z pracy, czyli Januszem Życzkowskim. Jednak my jako prowadzący program i ja jako wydawca stanowczo sprzeciwiamy się tej jedynej słusznej propagandzie!

I zamiast rozmowy wyemitował oświadczenie Związku Zawodowego Dziennikarzy i Realizatorów Radia Zachód:

„Przez lata pracy, od 2015 r. byliśmy pod presją cenzury i represji minionej władzy, która ograniczała naszą wolność słowa. Naszym zdaniem jest to odwracanie pojęć, jakie miały i, jak widać na protestach, mają miejsce. Czekamy z niecierpliwością, aż w pełni swobodnie będziemy mogli wykonywać swój zawód, a osoby odpowiedzialne za propagandę i cenzurę zostaną odsunięte od możliwości wpływania na radiowy program”.

https://legaartis.pl/blog/wp-content/uploads/2023/12/radio-zachod.mp4

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w dziedzinie ekonomii oraz działań społecznych, doświadczony publicysta i pisarz. Pierwsze artykuły opublikował w 1999 roku publikacjami dla międzynarodowych wydawców. Współpracując z czołowymi światowymi redakcjami.

Napisz Komentarz

Exit mobile version