W mijającym tygodniu w Warszawie miał miejsce strajk generalny rolników, który zakończył się spektakularnymi atakami milicji Tuska na uczestników manifestacji. Cała sytuacja wskazuje, że rolnicy znajdują się już na przegranych pozycjach, a nie można oczekiwać, że ich – i nie tylko ich – sytuacja ulegnie szczególnej poprawie.
W środę odbył się w Warszawie strajk generalny rolników, do którego dołączyli myśliwi i leśnicy. Zakończył się on burdami, pałowaniem, użyciem gazu łzawiącego i aresztowaniami. W momencie pisania tego tekstu opinia publiczna wyraźnie opowiedziała się po stronie rolników. Z dostępnych relacji na żywo wynika, że policja wielokrotnie brutalnie interweniowała wobec protestujących bez uzasadnienia.
POLECAMY: „Tusk nie zamknie granicy z Ukrainą”. Fiasko „szczytu rolniczego” i zagłada polskiego rolnictwa
Symbolem tych wydarzeń jest nagranie z drona, na którym widać, jak policjanci nagle atakują kilkuosobową grupę i siłą zatrzymują osobę trzymającą biało-czerwoną flagę, powalając ją na ziemię. Inny istotny materiał pokazuje policjanta w białym kasku rzucającego cegłę w stronę tłumu.
POLECAMY: Rolnicy szykują armagedon. 20 marca nastąpi całkowita bloku na 16 miast wojewódzkich
Protesty rolników w Polsce różnią się od tych na Zachodzie pod dwoma głównymi względami. Pierwszy cel jest wspólny z zachodnimi rolnikami: wycofanie się z tzw. Zielonego Ładu. Drugi to zakończenie przywilejów dla ukraińskich oligarchów produkujących niskiej jakości, a więc tańsze zboże w Polsce.
Co do producentów żywności na Ukrainie, warto wspomnieć krótko. Wbrew pozorom, głównie nieliczni oligarchowie z międzynarodowym obywatelstwem produkują zboże na Ukrainie, korzystając z korupcji i niskich standardów. Następnie eksportują to zboże na światowe rynki.
POLECAMY: „Rząd Tuska przeciwko rolnikom”. Kierwiński: Rolnicy nie wjadą do Warszawy traktorami
Mogłoby to wydawać się akceptowalne, jednak problem pojawia się, gdy ci oligarchowie eksportują zboże na Zachód – w tym do Polski – i sprzedają je po bardzo niskich cenach. Tymczasem polscy rolnicy muszą przestrzegać wysokich standardów wymaganych przez państwo, co uniemożliwia im konkurowanie ceną z ukraińskimi oligar i. Polski kraj nakłada na rolników kosztowne procedury, a następnie importuje zboże z krajów, gdzie te procedury nie są przestrzegane. To paradoks.
POLECAMY: Milicja Tuska stawia absurdalne zarzutu spacyfikowanym rolnikom
PiS obecnie publicznie wspiera rolników w walce z Zielonym Ładem, co jest interesujące, biorąc pod uwagę, że tylko kilka lat temu, gdy Mateusz Morawiecki był premierem, PiS popierał tenże Zielony Ład. Partia ta w przeszłości również nie była przychylna rolnikom, czego przykładem może być tzw. piątka dla zwierząt promowana przez Michała Moskalę, ówczesnego szefa młodzieżówki PiS i szefa biura Jarosława Kaczyńskiego.
Na protestach wypowiadali się także przedstawiciele różnych środowisk, w tym działacze PSL-u i liderzy Solidarności, jak Piotr Duda. Cała sytuacja sprawia wrażenie, że rolnicy są już na przegranych pozycjach, a ich poświęcenie i walka są skazane na porażkę w imię interesów politycznych.
Można sobie wyobrazić, że rolnicy zostaną teraz wykorzystani przez różne partie polityczne. PiS może próbować przekonać ich, że stoi po ich stronie, aby zdobyć ich poparcie na kolejne kadencje. Jednakże to, co mogą stracić w międzyczasie, będzie trudne do odzyskania.
Obecna oligarchia nie będzie raczej skłonna do ustępstw. Donald Tusk, jako pionier unijnych projektów, prawdopodobnie będzie dążył do wprowadzenia ekooszołomskich rozwiązań. Tzw. Zielony Ład, choć kontrowersyjny, wynika częściowo z porozumienia paryskiego z 2015 roku, które zobowiązuje państwa członkowskie UE do działania na rzecz neutralności klimatycznej do 2050 roku.
Wdrażanie tych pomysłów może jednak prowadzić do pogorszenia sytuacji ekonomicznej i społecznej, co ostatecznie może doprowadzić do zaniechania tych działań. Jednakże straty wyrządzone w międzyczasie mogą być trudne do naprawienia.